Eliksir - nazwa klubu,
Zbyszek - współlokator mojego kumpla.
Myślę że ostatni akapit da do myślenia ludziom którzy uważają się za grzecznych i wierzących. Tekst ten dowodzi, że mamy zdecydowany podział na katolików i katoli, przy czym ci w tekście okazują się być tymi drugimi. Dlatego też proszę każdego kto doczepił się do obrazków w moim profilu (Jeszua grający na gramofonie itp.), aby najpierw zastanowił się czy broni swojej wiary, czy też może paczki nadętych stwierdzeń które ktoś nawkładał mu do głowy, a których znaczenia nie rozumie. Temat zostawiam do dyskusji.Panie, wczoraj byłem w Eliksirze, a współlokatorzy zgodnie z
zapowiedzią pili. Przyszedłem ok. 1.30 do pokoju, to 'impreza' trwała
w najlepsze. Pięciu na[beeep]anych i napalonych samców wydawało z siebie
bliżej niezidentyfikowane dźwięki i prowadzili dyskusje na 'życiowe'
tematy. Będąc jedynie w samczym gronie, chłopcy musieli dać upust
swojemu napięciu seksualnemu w sposób inny niż stosunek damsko-męski
lub masturbacja w samotności. Efekt: wyrzucili przez okno moją
kolekcję puszek po piwie. Do puszek dołączyła obudowa komputera, po
którą jednak zeszli na dwór i wyrzucili ją po raz wtóry. W końcu jak
się bawić, to się bawić doliczając do tego zarzygany kibel, rozbite i
rozdeptane jajko na podłodze, ogólny syf na szafkach i podłodze,
śmiało można stwierdzić, ze impreza się chłopcom udała. Jedynie
szkoda, że z mojego punktu widzenia (jako trzeźwego obserwatora
rzeczywistości) to wszystko wyglądało żałośnie i smutno. Smutno, bo
nie widziałem, że mieszkam ze zwierzętami...
Rano o 6 (a raczej w nocy o 6) koledze ze św. Miasta dzwonił budzik,
ale on go nie był w stanie usłyszeć. Oczywiście dźwięk budzika obudził
mnie, a po wtórym zadzwonieniu musiałem mu go wyłączyć.
Ok. 10 zadzwoniła do niego mamusia i się zapytała czy przyjedzenie do
domu dziś. on nie był w stanie rozmawiać, wiec mamusia zadzwoniła
później dwukrotnie: ponawiając pytanie o przyjazd, a po usłyszeniu
negatywnej odpowiedzi (cytuję: "nie przyjadę, bo mam wpis w
poniedziałek o 10, we wtorek i w środę", zamiast: "matka daj mi
spokój, bo mam cholernego kaca") zapytała się biednego syneczka o
zapasy jedzenia. Ten poinformował, że ma jeszcze jedzenie, nawet
jabłka, a Zbyszek poszedł do sklepu i kupi mu mleko i ser.
Wczoraj jeszcze cos mu się stało z kostką u nogi, ale tego w obawie
przed odkryciem prawdy o imprezie alkoholowej matce nie powiedział. Za
to planuje zadzwonić do swojego wuja i się zapytać co zrobić z tym
fantem.
A jutro? Jutro jak na dobrego katolika przystało pójdzie razem ze
Zbyszkiem na godz 10.30 do kościoła. A oni mnie pewnie obgadają, jaki ja
to niedobry jestem, bo do kościoła nie chodzę...
Imiona i nazwy miejsc zostały zmienione.