Po niecałym miesiącu odkąd kupiłem komputer, procesor zaczął się przegrzewać. Temperatura dochodziła do 120 stopni C i komputer się wyłączał. Próbowałem zmiany radiatora, pasty, nawet przeszedłem się do serwisu
![;]](/public/style_emoticons/default/unsure.png)
ale koleś założył tylko nową pastę. Pomyślałem, że może to sprawka zasilacza no ale on nie przegrzewał by procka do 120C. Po przegrzaniu się procesora zdjąłem szybko radiator i organoleptycznie stwierdziłem że procesor może mieć maks 40 stopni C, był lekko ciepły. No to zostaje tylko czujnik na płycie głównej. Everest pokazuje dosyć normalne temperatury w idle, od 20 do 25 stopni C ale gdy chcę np.: rozpakować plik to temperatura skacze nawet do 90 stopni C, nie mówię o graniu w jakiekolwiek wymagające gry, 1-2 min i komputer pada. A moje pytanie to czy da się naprawić taki czujnik czy trzeba kupować nową płytę główną czy może to w ogóle nie przez czujnik tylko zrypany procesor ale mi się wydaje ze to płyta zawiniła.
a to mój sprzęcik:
procesor DualCore AMD Athlon 64 X2, 2700 MHz (13.5 x 200) 5200+
płyta główna Gigabyte GA-M56S-S3
pamięć ram 2GB DDR2 SDRAM
karta graficzna nVIDIA GeForce 8800 GT 1024MB
zasilacz 400W FEEL