Arktyczne lody gwałtownie puszczają. Czy wszystkich nas czeka raptowna zmiana klimatu, a tereny nadmorskie potop? Czy spełniają się najczarniejsze scenariusze klimatologów?
Klimat nad morzem wyraźnie złagodniał. Od lat naukowcy spierają się, czy to nasza wina, że na świecie robi się coraz cieplej, czy też chodzi o naturalne wahnięcia temperatury. Efektów globalnego ocieplenia widzimy coraz więcej. Ostatnie, alarmujące doniesienia dotyczą okolic bieguna północnego.
Arktyka się rozpływa
Dane uzyskane dzięki obserwacjom satelitarnym Oceanu Arktycznego pokazują dramatyczne zmiany w pokrywających go lodowych pustyniach. Wieczna zmarzlina, która kiedyś nie dawała się promieniom słonecznym nawet latem, w sierpniu popękała. - To niebywałe - komentuje Mark Drinkwater z Europejskiej Agencji Kosmicznej. - Podróż statkiem ze Spitsbergenu lub z północnej Syberii na biegun wydaje się obecnie zupełnie realna. Kiedyś ten obszar skuwał lód.
Jak wynika z badań Sona Nghiema z NASA, od grudnia 2004 do grudnia 2005 r. arktyczna zmarzlina skurczyła się aż o 14 proc.! (przez kilka dekad wcześniej kurczyła się o zaledwie 0,7 proc. rocznie). W ciągu roku z rejonów polarnych znikł lód o powierzchni 720 tys. km kw. - to tyle co dwie Polski. Warstwa, której grubość sięgała nawet trzech metrów, została zastąpiona przez gruby do dwóch metrów lód sezonowy, który latem się rozpływa.
Ten zwykły, zimowy lód też zresztą poważnie ucierpiał. Według innych badań satelitarnych, które wykonał Joey Comiso z NASA, w ciągu ostatnich dwóch lat jego ilość spadała o 6 proc. rocznie. Dla porównania podczas wcześniejszych dziesięciu lat ubyło go zaledwie o 1,5 proc. Kurcząca się pokrywa lodowa powoduje ocieplenie Oceanu Arktycznego (lód odbija promienie słoneczne, a woda absorbuje ciepło). A to z kolei powoduje jeszcze szybsze topnienie pokrywającej go zmarzliny. Niektórzy naukowcy oceniają, że do 2100 r. zniknie ona zupełnie.
Jak podaje najnowszy numer tygodnika "Nature", podobne kłopoty dotknęły Grenlandię. Według badań przeprowadzonych przez Isabellę Velicogna i Johna Wahra z Uniwersytetu stanu Colorado w Boulder (USA) w ciągu ostatnich dwóch lat Grenlandia straciła 2,5 razy więcej lodu niż podczas dwóch lat wcześniejszych. Lądolód grenlandzki zawierający 11 proc. całego lodu na Ziemi traci obecnie 248 km sześc. zmarzliny rocznie. Podnosi to poziom mórz o 0,5 mm (gdyby cały grenlandzki lód zamienił się w wodę, poziom mórz podniósłby się aż o siedem metrów).
Zmiany klimatyczne widoczne są także w Europie. W Alpach topnieją lodowce. W Szwajcarii w ciągu ostatnich 20 lat straciły 15 proc. powierzchni.
Max Maisch, glacjolog z Uniwersytetu w Zurychu, obawia się, że do końca tego stulecia szwajcarskie lodowce znikną. Europę Środkowo-Wschodnią zaczęły dotykać z kolei wyjątkowo zmienne lata - raz są one upalne i suche (jak nasz tegoroczny lipiec), a innym razem bardzo mokre, z gwałtownymi ulewami (jak sierpień). Do tak radykalnie zmiennej pogody trudno się przyzwyczaić.
A nie mówiliśmy?
Ocieplenie klimatu to dla niektórych dobra wiadomość. Ocean Arktyczny stanie otworem dla firm wydobywających ropę naftową, gaz czy minerały. Powstanie też nowa droga morska pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem. Mieszkańcy norweskiego Spitsbergenu już się cieszą, że dłużej mogą wypływać łodziami na połowy. Na razie.
- Zmiany w pokrywie lodowej będą miały ogromny wpływ na przyrodę - ostrzega Son Nghiem. - Zimne wody arktyczne wbrew pozorom są pełne życia - dodaje Joey Comiso. - Woda z lodu jest bardzo bogata w fitoplankton, od którego rozpoczyna się morski łańcuch pokarmowy. Jeśli go zabraknie, odczują to wszystkie morskie zwierzęta.
Już widać, że cierpią niedźwiedzie polarne, którym coraz trudniej znaleźć jedzenie. W latach 1989-2004 w kanadyjskiej Zatoce Hudsona ich populacja spadła o 20 proc. Te, które przetrwały, są o jedną czwartą lżejsze niż ich przodkowie. Na Spitsbergenie odwilż powoduje powstawanie lodowych wysepek, na których niedźwiedzie dryfują daleko w morze i giną.
- Topnienie lodów w Arktyce to największy obecnie dowód na globalne ocieplenie - mówi Joey Comiso. - To znak, zupełnie jak martwy kanarek w kopalni, dzięki któremu górnicy wiedzą, że stężenie metanu jest za duże i trzeba uciekać - dodaje Mark Serreze z amerykańskiego Narodowego Centrum Badań nad Śniegiem i Lodem. - Co prawda zmiany klimatyczne to bardzo skomplikowana sprawa, po części wynikają z naturalnych wahań temperatury. Nagła odwilż, którą obserwujemy w Arktyce, pokazuje jednak, że chodzi o wywołany przez człowieka efekt cieplarniany.
- Chciałoby się rzec: "A nie mówiliśmy?!" - podsumowuje Serreze, przypominając liczne ostrzeżenia ze strony naukowców, że nie można bezkarnie emitować do atmosfery ogromnych ilości dwutlenku węgla.
Słońce na ochłodę
Według naukowców w ciągu najbliższych 100 lat średnia temperatura na Ziemi wzrośnie od 2 do 6 stopni. Spowoduje to podniesienie się poziomu mórz o 10-90 cm. - Niezbędne przygotowania musimy rozpocząć natychmiast- ostrzega Frances Cairncross, szefowa Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego. - Wznośmy tamy przeciwpowodziowe i zapomnijmy o budowaniu domów nad samym morzem.
- Na powstrzymanie katastrofy mamy nie dłużej niż dziesięć lat - uważa James Hansen, klimatolog z NASA. - Jeśli nie zatrzymamy ocieplenia, pod wodą znajdzie się np. większość Manhattanu - ostrzega. Świat nawiedzać będą gwałtowne upały, susze, powodzie i huragany. Wyginie 50 proc. znanych nam gatunków roślin i zwierząt.
Co ciekawe, naszym sojusznikiem może być... Słońce. Jak pisze "New Scientist", niektórzy astronomowie sądzą, że nasza gwiazda po 50 latach szaleńczej wręcz aktywności (mierzonej liczbą pojawiających się plam i wybuchów plazmy) wchodzi właśnie w okres spoczynku. Czy kiedy się wreszcie uspokoi, na Ziemi zrobi się chłodniej?
Spadki aktywności Słońca występowały w historii wielokrotnie i zawsze wiązały się z małymi epokami lodowymi na półkuli północnej. Średnia temperatura na Ziemi obniżała się wtedy o niecały 1 st. C. Naukowcy uważają, że to za mało, by powstrzymać wywołany przez człowieka efekt cieplarniany. Sami Solanki z Instytutu Maksa Plancka w Katlenburgu-Lindau w Niemczech ocenia, że Słońce jest odpowiedzialne za globalne ocieplenie jedynie w 30 proc.
- A kiedy Słońce znów wróci do formy, fala ocieplenia uderzy z wściekłą mocą - ostrzega Leif Svalgaard, fizyk z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, który zajmuje się komputerowym prognozowaniem aktywności naszej gwiazdy.
Co powinniśmy więc zrobić? - Oszczędzać energię i zmniejszyć uzależnienie od paliw kopalnianych, których spalanie pompuje w atmosferę dwutlenek węgla - Hansen rozwiewa nadzieję na łatwe rozwiązanie problemu.
Brytyjski miliarder Richard Branson ogłosił w czwartek, że przeznaczy na walkę z globalnym ociepleniem 3 mld dol. - całe dziesięcioletnie dochody swoich firm - lotniczej Virgin Atlantic i kolejowej Virgin Trains. Na razie nie wiadomo, jak miałyby zostać wydane te pieniądze.
Do walki z emisją dwutlenku węgla ostro wzięli się Kalifornijczycy. Ich gubernator Arnold Schwarzenegger zaskarżył do sądu sześć wielkich koncernów motoryzacyjnych. General Motors, Toyota, Ford, Honda, Chrysler i Nissan mają być odpowiedzialne za ocieplenie klimatu w Kalifornii. Ta żąda więc odszkodowania liczonego w setkach milionów dolarów.
zródło www.pgu.poznan.pl