Skocz do zawartości


Zdjęcie

rok 2012


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 sdf

sdf

    Nowy

  • 0 postów

Napisano 21 07 2008 - 19:10

Na Słońcu pojawiła się plama, która zapoczątkowuje kolejny 11- letni cykl aktywności słonecznej. Na zaprezentowanym zdjęciu widać dużą plamę oznaczoną numerem 10980, jeszcze z poprzedniego cyklu oraz niewielką nową (nr 10981), która zwiastuje cykl nr 24.

Jednak, aby naukowcy uznali, że cykl nr 24 stał się dominujący, musi pojawić się jeszcze wiele nowych plam.

Plamy słoneczne to obszary na powierzchni Słońca związane z jego polem magnetycznym. Są o około 1000 stopni Celsjusza chłodniejsze od otoczenia. O ich występowaniu wiadomo od bardzo dawna. 11- letnia okresowość w liczbie występujących na Słońcu plam jest częścią pełnego 22-letniego cyklu związanego z polem magnetycznym naszej dziennej gwiazdy. Piramidy w Gizie


Zespół piramid w Gizie to:

1.Piramida Cheopsa - w starożytności "Horyzont Cheopsa".
Ma podstawę o boku 230 m i wysokość ok. 147 m". Zarówno wielkość oraz gęsta sieć szybów, komór i przejść sprawia, że Piramida Cheopsa wyróżnia się spośród innych egipskich piramid.

2.Piramida Chefrena "Wielki jest Chefren", jest wysoka na 137 m. Piramida Chefrena wyróżnia się ustawioną obok niej, przy dolnej świątyni grobowej, monumentalną rzeźbą Sfinksa. Został on wyrzeźbiony w olbrzymim bloku skalnym: ma długość 57 m i wysokość 20 m.

3.Piramida Mykerinosa "Boski jest Mykerinos" ma tylko 65 metrów wysokości.


Kto zbudował?
Kiedy?
W jakim celu?

Pomińmy ogólnie znaną i przyjmowaną do tej pory przez Egiptiologów teorię i zajmijmy się tylko najnowszymi odkryciami i faktami.


Piramida Cheopsa czyli Wielka Piramida

Zbudowana z sześciu i pół miliona ton skały i wznosząca się na wysokość 146,5 m jest jedną z największych budowli kiedykolwiek wybudowanych na Ziemi.

Jest budowlą niezwykłą nie tylko ze względu na swoją wielkość, ale również z powodu zdumiewającej precyzji, z jaką została wykonana - uzyskanie takiej dokładności wymagałoby obecnie użycia laserowego teodolitu, mapy odwzorowującej teren z dokładnością do 10 metrów oraz współpracy inżynierów astronomów i mistrzów kamieniarstwa:
- podstawa piramidy jest niemal idealnym kwadratem o bokach przekraczających 230 metrów - różnica pomiędzy najdłuższym i najkrótszym wynosi zaledwie 25 cm.
- kąty mają po 90 stopni z dokładnością do jednego stopnia.

To arcydzieło inżynierii wybudowane zostało bez wykorzystania wielokrążków i zaawansowanych narzędzi dostępnych we współczesnym budownictwie.

Architekt Gregory Pyros powiedział: "Wątpliwe, aby starożytni Egipcjanie posiadali dzisiejszą wiedzę o geologii, a bez takiej wiedzy nie wydaje
się by mogli wznieść takie budowle tak, aby nie zawaliły się z braku właściwych fundamentów. W zasadzie powinna zwolna osadzać się
w ziemi. Inżynieria budownictwa szacuje osadzanie się 13,5 cm na 100 lat możliwe dla przyjęcia dla biurowców. Kapitol Stanów Zjednoczonych osiadł się w ciągu 200 lat o 12 cm. W ciągu pięciu tysięcy lat piramida ważąca 7 miliardów ton osiadła się niespełna o centymetr.

Dr Ron Charles mówi: "Gdyby konstruktorzy dzisiejszych gmachów osiągnęli dla ściany o wysokości 70 metrów odchylenie od pionu mniejsze niż 13 centymetrów byłoby to wspaniałe osiągnięcie, ale Wielka Piramida (149 m) ma zaledwie ćwierćcalowe odchylenie. Powtórzenie takiego efektu jest dla współczesnego budownictwa zupełnie niemożliwe.

Biorąc pod uwagę powyższe – jeśli dziś byłyby problemy – to jak Egipcjanie zdołali tego dokonać? To jedna z wielkich zagadek historii.


Piramida Cheopsa wewnątrz

Wewnątrz piramidy jeden korytarz prowadzi w dół, do nie dokończonej komory grobowej, drugi wznosi się w górę, do leżącej w samym środku monumentu Komory Króla. Z tym samym przejściem łączy się korytarz wiodący do innego nie dokończonego pomieszczenia zwanego Komorą Królowej.
W XIX wieku odkryto szyby wentylacyjne biegnące z Komnaty Królowej na zewnątrz piramidy.

W 1984 roku badania wnętrza piramidy prowadzili Francuzi. Zauważono wtedy, że niektóre kamienne bloki w korytarzu prowadzacym do Komnaty Królowej nie pasują kształtem i rozmiarem do reszty.
Badania prostymi metodami nie przyniosły żadnych skutków.

Dwa lata później za pomocą aparatury mikrograwimetrycznej Francuzi odkryli, że za ścianą korytarza istnieje puste pomieszczenie o wielkości 5,5 na 3 m. Badacze uzyskali zgodę na wywiercenie otworu w ścianie
z którego wysypał się krystalicznie czysty piasek. Po dokonaniu kolejnych pomiarów ustalono, że takich pomieszczeń może być więcej, jednak
nie znaleziono do nich żadnego wejścia.

W 1987 roku badania zaczęli prowadzić Japończycy. Za pomocą fal elektromagnetycznych zespół prof. Sakuji Yoshimury z Uniwersytetu Waseda w Tokio zlokalizował cały labirynt nieznanych pomieszczeń lub pustych przestrzeni: za ścianą Komory Królowej, pod korytarzem prowadzącym do tej komory i niedaleko miejsca badanego przez Francuzów. Znaleziono wśród nich tunel o długości 40 metrów prowadzący pod piramidę. Niestety Japończykom nie pozwolono dokończyć badań.

W marcu 1993 roku niemiecki inżynier Rudolf Gantenbrik skonstruował zdalnie sterowanego robota o nazwie Upuaut 2, wyposażonego w kamerę wideo. Wprowadził go do szybu wentylacyjnego ciągnącego się od Komory Królowej, pomieszczenia znajdującego się głęboko w środku Piramidy Cheopsa. Sądzono, że szyb jest krótki, więc wielkie zdziwienie wywołał fakt, że robot pokonał 65m by trafić w końcu na drzwi (kamienną zatyczkę z miedzianymi uchwytami, która tarasowała przejście). Niemal natychmiast Gantenbrink został odsunięty od badań.

We wrześniu 2002 roku w głąb szybu wyruszył kolejny robot.
Tym razem w asyście kamer, które miały transmitować wydarzenie na cały świat. Po dwóch godzinach wspinaczki robot dotarł do drzwi, wywiercił w nich otwór i przepchnął przez niego minikamerę.
Drzwi prowadziły do pustego pomieszczenia z kolejnymi drzwiami. Kolejne odkryto następnego dnia w drugim szybie.
Pracami dowodził Zahi Hawass, czołowy egipski archeolog sprawujący pieczę nad słynnym kompleksem piramid w Gizie. Hawass zapowiedział, że już wkrótce nowy robot stanie u wrót tajemnicy.

W piramidzie w trakcie wszystkich prac badawczych nie znaleziono żadnych hieroglifów mówiących o jej przeznaczeniu. Nie znaleziono także grobowca. Nie wiemy kiedy i przez kogo została zbudowana.

Dzięki nowoczesnej technice można ustalić, że puste przestrzenie wewnątrz piramidy stanowią 3-15% objętości.
Obecnie człowiek spenetrował ok. 1% tejże objętości.
Pewnie te puste przestrzenie są kluczem do rozwiązania zagadki powstania oraz przeznaczenia Wielkiej Piramidy.


Orientacja piramidy Cheopsa

Boki piramidy Cheopsa skierowane są dokładnie w kierunku północy, południa, wschodu i zachodu - margines błędu wynosi zaledwie 0,015 %.

Graham Hancock i jego kolega po piórze Robert Bauval uważają, że aby zrozumieć prawdziwą funkcję piramid należy najpierw spojrzeć w niebo.
Z powodu zjawiska nazywanego precesją, polegającego na ruchu osi Ziemi wokół pewnej stałej osi, położenie gwiazd wobec naszej planety zmienia się w cyklu trwającym ok. 25 980 lat.

Analizując komputerową rekonstrukcję pozycji gwiazd nad piramidami w 2 500 roku p.n.e.(przyjęta przez Egiptologów data powstania piramid) Bauval i Hancock zauważyli, że jeden z południowych szybów piramidy Cheopsa wskazywał wtedy dokładnie na gwiazdę Syriusz (związaną z egipską boginią Izydą).

Inny południowy szyb skierowany był na najniżej usytuowaną z trzech gwiazd znajdujących się w pasie Oriona, gwiazdozbioru skąd przybył Ozyrys, jeden z najważniejszych bóstw starożytnego Egiptu, uważany za ojca cywilizacji w Dolinie Nilu. Bauval i Hancock uważają, że taki układ nie był przypadkowy: budowniczowie Piramidy Cheopsa celowo tak usytuowali jej wewnętrzne przejścia aby korespondowały one z pozycją gwiazd na firmamencie.

Bauval, zwrócił uwagę na to, że trzecia, najmniejsza z piramid nie jest współliniowa z pozostałymi dwoma. Porównując układ piramid z układem gwiazd w pasie Oriona, zauważył, że trzy gwiazdy wchodzące w jego skład są ułożone względem siebie w podobny sposób.
Wysunął więc hipotezę, że piramidy w Gizie stanowią symboliczną reprezentację tych gwiazd. Jednak kąt ułożenia nie pokrywał się dokładnie z układem piramid.
Powróciwszy do swego komputera, Buval i Hancock ustalili, że obydwa układy pokrywały się w idealny sposób w 10 500 roku p.n.e.
Zdaniem badaczy oznacza to, że budowa piramid zakończyła się około
2 500 roku p.n.e., lecz plan całego kompleksu powstał 8 000 tysięcy lat wcześniej, kiedy to prawdopodobnie powstały pierwsze stopnie budowli.


Sfinks

Zwrócony na wschód, w stronę, gdzie pojawia się słońce, Sfinks z Gizy – to największy kamienny monument na świecie.

W XX wieku przyjął się pogląd przypisujący jego wybudowanie Chefrenowi, który rządził Egiptem w latach 2520 - 2494 p.n.e. Jedynym argumentem jest podobieństwo twarzy Sfinksa do statuy Chefrena znajdującej się w muzeum w Kairze.

Najnowsze wyniki badań geologicznych z 1991 roku, które wykazały, że monument powstał przed 6000 roku p. n. e. - jakieś 3 tysiące lat przed początkiem cywilizacji egipskiej.

Przyczynił się do tego egiptolog - amator J.A. West:
1.
West wtkorzystał doświadczenie porucznika Franka Domingo - biegłego medycyny sądowej z nowojorskiego departamentu policji, specjalizującego się w rekonstrukcjach twarzy, szczególnie w przypadkach, kiedy większość szczegółów została utracona lub zniekształcona.
Domingo porównując twarz Sfinksa i twarz faraona z muzeum, i na podstawie szczegółowych szkiców orzekł, że każda z nich przedstawia inną osobę.
2.
West wysunął także teorię – potwierdzającą wcześniejszą, że erozja monumentu nie została spowodowana działaniem pustynnych wiatrów
i piasku, lecz wody deszczowej. Zaś ostatnie obfite opady deszczu w Egipcie miały miejsce w czasie epoki lodowcowej, która zaczęła się około 12 000 roku p. n. e.
West znalazł naukowca - dr Roberta Schocha matematyka i geologa
z Uniwersytetu Bostońskiego. Badania Schocha potwierdziły, że postać Sfinksa oraz ściany wgłębienia, w którym został on umieszczony, wykazują typowe ślady erozji wodnej.
Okazało się również, że monument i pobliski kompleks świątyń wykonane zostały z tej samej skały. Ponadto, Schoch zwrócił uwagę na fakt, że Sfinks i otaczającego go mury były tak mocno zerodowane, że powstałe w nich szczeliny sięgają metra głębokości, podczas gdy warstwa identycznych skał znajdujących się w pobliżu prawie w ogóle nie uległa zniszczeniu.
Wniosek był taki, że Sfinksa rzeźbiono etapami i pierwsze jego elementy podlegały erozji wodnej, podczas gdy ostatnie wietrznej.
Zdaniem Schocha za czasów Chefrena Sfinks był już prawie ukończony. Faraon odrestaurował monument i pobliskie świątynie, pokrywając wapienną skałę granitowymi płytami. Geolog ten uważa także, że w ciągu tych tysięcy lat Sfinks musiał przejść wiele renowacji. Ponadto relatywnie mała w stosunku do korpusu głowa wskazuje, że w momencie odkrycia przez Egipcjan Sfinks mógł mieć inne oblicze, które następnie zostało przemodelowane na egipską modłę.

3.
Aby ustalić kiedy dokładnie rozpoczęto prace nad wyrzeźbieniem Sfinksa (w ten sposób oszacowano by w końcu faktyczny wiek monumentu), West sprowadził do Egiptu Thomasa Dobeckiego, specjalistę z dziedziny sejsmografii z Houston w USA.
Analizując ślady erozji wodnej w skałach w podłożu wokół Sfinksa Dobecki mógł oszacować, kiedy zostały one wykute. Im głębiej sięgały wyżłobienia, tym dłużej powierzchnia skał wystawiona była na działanie deszczu. Dlatego głębokość szczelin stanowiła podstawę do ustalenia wieku monumentu.
Eksperymenty Dobeckiego i obserwacje Schocha potwierdziły, że Sfinks powstawał etapami i że mocno zerodowany przód monumentu jest starszy od części tylnej jakieś 3000 lat.

Wykonane badania sejsmograficzne ukazały także że pod łapami Sfinka znajduje się prostokątna komora oraz kilka odchodzących od niej w kierunku piramid korytarzy.

West nie dostał pozwolenia na prowadzenie dalszych badań.
W kwietniu 1996 roku pozwolenie na kontynuację badań Sfinksa uzyskał dr Joseph Schor, amerykański milioner, związany z Association for Research and Enlightenment - wpływową organizacją zajmującą się popularyzacją nauk Cayce'a.*
Dr Schor i dr Hawass wydali oświadczenie, że nie zbadane tunele w najbliższej przyszłości zostaną otwarte, z czego przeprowadzona będzie bezpośrednia relacja telewizyjna.
Jednak do dziś żadna ze stacji nie miała jeszcze okazji do transmisji z "archeologicznego wydarzenia stulecia".
Prace trwają - odpowiada enigmatycznie Schor.

*Ciekawostką jest to, że odkrycia komory i korytarzy pod łapami Sfinksa pokrywają się z pochodzącymi sprzed 60 lat przepowiedniami słynnego amerykańskiego jasnowidza, Edgara Cayce'a. 29 października 1935 roku Cayce wprowadził się w stan transu, w którym ujrzał sceny z historii starożytnego Egiptu. Jego zdaniem, około 10 500 roku p.n.e. do Egiptu przybyli ludzie ocaleli z katastrofy Atlantydy. W ciągu 100 lat od pojawienia się wybudowali Sfinksa i piramidy.
Ponadto, Cayce przewidywał, że do końca XX wieku "w miejscu, gdzie światło i cień pada pomiędzy łapami Sfinksa, odkryte zostanie archiwum." W jego wnętrzu, zdaniem jasnowidza, znajduje się biblioteka zawierająca wiedzę zaginionej cywilizacjo Atlantydów.




------


Fragmenty książki Patricka Geryla
Proroctwo Oriona na rok 2012


O wszystkim tym wiedzieli ludzie, którzy żyli w starożytności i niepodobna im nie wierzyć. Dlaczego ? Bo nasze pole magnetyczne jest jednym z najmniej zrozumiałych cudów wszechświata. W artykule Zmiany kierunków pola magnetycznego Ziemi w Science z 17 stycznia 1969 roku Allan Cox stwierdza: Istnieje zawstydzający brak teorii wyjaśniającej obecny stan pola magnetycznego Ziemi. Jeszcze w roku 2000 sytuacja pozostawała niezmieniona.

Co teraz myślą naukowcy ? Nasze pole magnetyczne jest elektromagnesem. Wszyscy to wiedza. Jak to się dzieje ? Ponieważ nasza planeta obraca się, magnetyzm jest indukowany w taki sam sposób, jak w cewce, przez która płynie prąd elektryczny. Innymi słowy, Ziemia jest gigantyczna prądnicą z biegunem północnym i południowym.

Nie pytaj o więcej - naukowcy naprawdę tego nie wiedzą ! Odwrócenie biegunów się zdarza. Potwierdzają to geolodzy. Dzieje się to co mniej więcej 11 500 lat, ale nikt nie wie dlaczego. Wszystkie spekulacje sprowadzają się do nieznanej siły, powodującej te odwrócenia - ale dotychczas nie ma na to odpowiedzi. Zawstydzające ? No chyba!

To kieruje nasza uwagę ku Słońcu - tam możemy zobaczyć, jak potężne mogą być odwrócenia magnetyczne ! Siły magnetyczne są prawdziwym powodem milionów wybuchów jądrowych na Słońcu, jest ono bowiem gwiazdą magnetyczną: ma biegun północny, biegun południowy i równik.

Podobnie jak Ziemia, Słońce się obraca. Obrót Słońca jest bardzo szybki, ponad 6000 kilometrów na godzinę. Powstaje mnóstwo pól magnetycznych, które rozgrzewają koronę słoneczną do temperatury powyżej l 000 000°C. Pojedynczy rozbłysk słoneczny spowodowany krótkim spięciem w jednym z pól magnetycznych wytwarza energie równą dwóm miliardom bomb wodorowych ! Wyobraźcie sobie taki wybuch na Ziemi, a szybko obliczycie straty, jakie mógłby spowodować.

Następnie weźmy plamy słoneczne. Charakteryzuje je potężne pole magnetyczne. Siła magnetyczna plam słonecznych jest ogromna - 20000 razy większa, niż Ziemi. Plamy słoneczne przebijają powierzchnię Słońca co 11 lat - tyle wynosi ich cykl. Na początku każdego cyklu bieguny plam słonecznych odwracają się, powodując gigantyczne eksplozje nuklearne!

To kieruje nas ponownie ku starożytnym. Odkryli oni teorie pól magnetycznych Słońca. Cotterell w swojej książce Prorocza wiedza Majów opisuje te teorie, przedstawiając obliczenia Majów dotyczące zmian pola magnetycznego Słońca.

To jest doprawdy coś nadzwyczajnego. Kiedy to się dzieje, ogromne rozbłyski słoneczne sięgają biegunów Ziemi. I wtedy – bum ! Pole magnetyczne Ziemi również się odwraca i zaczyna ona krążyć w odwrotnym kierunku. Biegun północny staje się południowym i na odwrót ! Rozumiecie ? Ziemia rusza w przeciwnym kierunku, a bieguny się odwracają !

Po przeczytaniu tych zapisków ogarnął mnie strach. To jasne, że czeka nas światowa katastrofa o nieznanych rozmiarach. Niemal cała ludzkość zniknie z powierzchni Ziemi. Europa powróci do epoki lodowcowej i stanie się terenem niemożliwym do zamieszkania z powodu zaniknięcia ciepłego prądu - Golfsztrom. W Ameryce Północnej będzie jeszcze gorzej. W jednej chwili znajdzie się ona pod lodem bieguna południowego, tak jak to się stało z Atlantyda. Nieuchronność katastrofy nie budziła wątpliwości. W swojej książce The Path of the Pole profesor Charles Hapgood pisze: Znalazłem dowód na trzy rozmaite pozycje bieguna północnego w niedawnym okresie. Podczas ostatniego zlodowacenia Ameryki Północnej biegun wydawał się znajdować w Zatoce Hudsona, (...). Przesunął się na swoje obecne miejsce pośrodku Oceanu Arktycznego jakieś 12000 lat temu.

Datowanie za pomocą metody badania rozpadu cząstek radioaktywnych sugeruje, że biegun znalazł się w Zatoce Hudsona jakieś 50 000 lat temu, a przedtem był ulokowany na Morzu Grenlandzkim (...). Jeszcze 30 000 lat wcześniej biegun mógł znajdować się w okręgu Yukon w Kanadzie. Jeśli zmieni się biegun północny, zmieni się także południowy. Hapgood pisze, co następuje: Poważny dowód na umiejscowienie bieguna w Zatoce Hudsona pochodzi z Antarktydy. Przy ustawieniu bieguna północnego na 60° szerokości północnej i 83° długosci zachodniej, biegun południowy odpowiednio znajdowałby się na 60o° szerokości południowej i 97° długości wschodniej - na oceanie poza Wybrzeżem Mac-Roberstona Ziemi Królowej Maud, na Antarktydzie. To umieszczałoby biegun południowy około siedem razy dalej od Morza Rossa na Antarktydzie, gdzie znajduje się on teraz.

Powinniśmy się zatem spodziewać, że w tamtym czasie Morze Rossa nie było pokryte lodem. Mamy dokładne potwierdzenie tego faktu. Połącz ze sobą precesję równonocy, przesunięcie się skorupy ziemskiej i odwrócenie pola magnetycznego, a otrzymasz w ten sposób obraz kolosalnego mordercy. Góry i wyspy wypiętrzy on w niebo i spowoduje gigantyczna zagładę. Nikt nie kwestionuje powiązania pomiędzy epoką lodowcową i zmianami magnetycznymi.

Zlodowacenie odgrywało główną rolę niemal we wszystkich katastrofach w dziejach Ziemi. Steven M. Stanley z Uniwersytetu Johna Hopkinsa twierdzi, że ochłodzenie klimatu było czynnikiem sprawczym wyginięcia gatunków w kambrze, a także w permie, w dewonie itd. Niewiele ponad 100 lat temu ludzi szokowało przypuszczenie, że wielkie płyty lodowcowe o grubości półtora kilometra mogły pokrywać kiedyś tereny o umiarkowanym klimacie w Ameryce Północnej i w Europie. Później przyjęto teorie nie jednej, ale wielu epok lodowcowych. Z czasem znaleziono dowody występowania okresów zlodowaceń na całej Ziemi, nawet w regionach tropikalnych.
Odkryto, że płyty lodowe obejmowały niegdyś ogromne przestrzenie zwrotnikowych Indii i równikowej Afryki. Coleman, jeden z największych znawców epok lodowcowych, pisał w swojej ksiażce Ice Ages Recent and Ancient (Epoki lodowcowe dawne i nowe): Odkryto również, że te płyty lodowe rozmieszczone były w sposób niejako kapryśny. Syberia, na której znajdują się teraz najzimniejsze tereny świata, nie była pokryta lodem. To samo dotyczy większości Alaski i terytorium Yukonu w Kanadzie, podczas gdy północna Europa, z jej stosunkowo łagodnym klimatem, pokryta była lodem daleko na południe, aż do szerokości Londynu i Berlina. Również większość obszaru Kanady i Stanów Zjednoczonych była pokryta lodem - lodowiec sięgał aż do Cincinnati i do doliny Missisipi.


Opis Colemana.

Profesor L.K. Charlesworth z Queen's University w Belfaście wyraża swoją opinię następująco: Przyczyna tych wszystkich zmian, jedna z największych zagadek w historii geologii, pozostaje nierozwiązana; mimo usiłowań całych pokoleń astronomów, biologów, geologów, meteorologów i fizyków, odpowiedz ciągle nam umyka. Coleman, który w swoich poszukiwaniach spenetrował wiele terenów Afryki i Indii, badając tam dowody istnienia na nich zlodowaceń, interesująco opisuje swoje doświadczenia w wynajdowaniu oznak bardzo niskich temperatur w miejscach, gdzie spływał potem w promieniach palącego tropikalnego słońca: W upalny wieczór na początku zimy 2,5o w głąb strefy gorącej, wśród tropikalnego otoczenia trudno sobie wyobrazić, że ten teren był przez tysiące lat pokryty warstwa lodu o grubości tysięcy metrów.

Kontrast pomiędzy przeszłością i teraźniejszością jest tak zdumiewający, że łatwo zrozumieć, dlaczego geolodzy długo i zaciekle walczyli z teoria zlodowacenia Indii pod koniec karbonu. Kilka godzin gmerania i stukania młotkiem w intensywnym afrykańskim słońcu, bez kropli wody, aby żebrać prążkowane kamyki i płytkę łupku - to najbardziej wyrazisty kontrast pomiędzy teraźniejszością i przeszłością, bo chociaż 27 sierpnia to dopiero wczesna wiosna, upal jest taki, jak w gorący dzień sierpniowy w Ameryce Północnej. Suchy, obezwładniający blask i lejący się pot sprawia, że myśl o grubych warstwach lodu zalęgających w tym samym miejscu wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale bardzo nęcącą

Wiemy zatem już, że okresy zlodowaceń i przesunięcia biegunów zdarzają się często. Za kilka lat znowu ma do tego dojść. Co się wydarzy ? Ruch obrotowy Ziemi gwałtownie się zwolni, a następnie zmieni kierunek. Obecnie Ziemia porusza się z zachodu na wschód, potem będzie się obracać ze wschodu na zachód. Innymi słowy, Ziemia będzie nadal obracać się wokół swojej osi. To oznacza, że Ziemia będzie musiała zwolnić i zacząć obracać się w przeciwnym kierunku. Nastąpi to w czasie krótszym niż doba, a towarzyszyć temu będą potężne zmiany, kataklizmy, śmierć miliardów ludzi i wielkie zniszczenie.

Następnie sytuacja unormuje się ponownie, tyle ze nastąpią zmiany klimatyczne w związku z przesunięciem się biegunów.

Teraz możecie mnie spytać: Czy jesteś pewien tego, co mówisz To logiczne pytanie, na które spróbuje odpowiedzieć. Data 27 lipca 9792 roku p.n.e. Została odczytana przez Alberta Slosmana z hieroglifów. Koniec świata zgodnie z przepowiedniami Majów ma nastąpić 21-22 grudnia 2012 roku n.e. .

Teksty Egipcjan wskazują na szczególna pozycje Wenus w momencie, kiedy Atlantyda uległa zniszczeniu. Wenus ma doniosłe znaczenie także dla Majów. By się o tym przekonać, wystarczy przeczytać Prorocza Wiedze Majów. Kod Wenus znalazł się w ich inskrypcjach i w budowlach. Moje przewidywania, które następnie udowodniłem matematycznie, mówiły, że w tekstach egipskich można znaleźć te same kody. W Egipcie istniał podziemny kompleks pomieszczeń, których Herodot nazwał wielkim labiryntem, składający się z ponad 3000 komnat. Tam właśnie dokonywano obliczeń astronomicznych! Były one kontynuacją tych, które przedtem przeprowadzano na Atlantydzie. Przechowano je, bo, jak ze zdumieniem przeczytałem, Atlantydzi znali dokładną datę zniszczenia ich lądu już na 200 lat przed katastrofą! Tu apeluje do waszych umysłów. Chce, żebyście zrozumieli, że oni obliczyli termin końca Atlantydy - teraz spoczywającej pod biegunem południowym.

Dodajcie do siebie zmiany pól magnetycznych i precesje, a wynikiem będzie kolosalny kataklizm, o którym mówili od początku. W powiązania pomiędzy latami 2012 n.e. I 9792 p.n.e. Nie ma, co wątpić. Jeśli w dalszym ciągu będziemy lekceważyć te odkrycia, wszyscy zginiemy. Dzwony powinny bić na alarm na całym świecie ! To wydarzenie będzie porównywalne z eksplozją 10 000 bomb atomowych naraz. Cale kontynenty przestaną istnieć. Miliardy ludzi zgina. Będzie to największa tragedia na świecie od czasów biblijnego potopu.

Oparte jest to nie na niejasnych przesłankach, ale na matematyce i wiedzy, która posiadły w tajemniczy sposób ludy starożytne. Chyba ze podejmiemy środki zaradcze na szeroka skale, by uzbroić się przeciwko tej masowej destrukcji. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy zdoła się uratować. Ale jeżeli nie zrobimy nic - straty w ludziach będą o wiele większe.



Mówię wyraźnie: jeżeli ludzkość nie przyjmie szybko do wiadomości znaczenia tej daty, sama sobie zgotuje śmierć. Manuskrypty sprzed wielu stuleci potwierdzają, co następuje:

1. Obliczenia Majów i Egipcjan są takie same.
2. Zarówno Majowie, jak i Egipcjanie niezależnie ustalili z wielka precyzja datę końca świata.
3. Egipcjanie i Majowie musieli dysponować znakomitym kalendarzem, by dokonywać swoich obliczeń.

Z powyższych faktów, z których żadnemu nie można zaprzeczyć, możemy wywnioskować, że Majowie byli potomkami Atlantydów albo oparli swoja wiedze na przekazie tych, którzy przeżyli kataklizm. Co do Egiptu, wiemy to już z całkowitą pewnością? W ten sposób możemy logicznie wytłumaczyć globalny kataklizm w roku 2012 n.e. . Ponadto ta wiedza potwierdza, że obie cywilizacje nie tylko pochodziły z tego samego źródła, ale także, że obie były w stanie same to udowodnić. To uzupełnia obraz i stawia nas w obliczu największego na przestrzeni wieków wyzwania dla ludzkości: nadciągającego kataklizmu. Ta gigantyczna katastrofa geologiczna może zetrzeć naszą cywilizację z powierzchni ziemi. Nasza reakcja może być: rezygnacja, panika, rozpacz, uparte udawanie, że nic się nie dzieje itd.. Ale w przeciągu tych niewielu lat, jakie nam zostały, miejmy nadzieje, że ostrzeżenie dotrze do wystarczającej liczby ludzi, by można było podjąć konieczne działania. To sprawi, że najbardziej wartościową wiedzę będziemy mogli przekazać przyszłym pokoleniom. Przypomnijmy sobie następujące słowa Franka C. Hibbena w jego książce The Lost Americans:

Jedna z najbardziej interesujących teorii końca plejstocenu jest ta, która wyjaśnia te pradawna tragedie olbrzymim trzęsieniem ziemi, gigantyczna erupcja wulkanu o niezwykłej, katastrofalnej sile. Ta przedziwna idea znajduje potwierdzenie szczególnie w wierzeniach ludów zamieszkujących tereny Alaski i Syberii. Pogrążone w mule, czasami pośród stert kości leżą złoża popiołu wulkanicznego. Nie ma wątpliwości, że równocześnie z końcem zwierząt plejstoceńskich, przynajmniej na Alasce nastąpiły potężne erupcje wulkaniczne. To dowodzi, że zwierzęta, których ciała zachowane są do dzisiaj, musiały zginąć i błyskawicznie zostały zasypane popiołem - w ten sposób się przechowały.
Ciała, które po śmierci pozostają na powierzchni, rozkładają się, a kości rozsypują. Erupcja wulkaniczna wyjaśnia wyginiecie zwierząt na Alasce - wszystkich naraz, w sposób, który jest satysfakcjonującym nas dowodem. Stada zwierząt zginęły od razu z powodu gorąca i uduszenia się lub nie bezpośrednio - zatrutymi wyziewami gazów wulkanicznych. Również burze morskie towarzyszyły wybuchom wulkanów - burze w niezwykłych rozmiarach. Różnice temperatur i wyrzucane w górę tony popiołu i pumeksu mogły wywołać ogromne wiatry i wybuchy o niespotykanej gwałtowności. Jeśli to tłumaczy koniec wszystkiego, co żyło, plejstocen miał istotnie bardzo gwałtowne zakończenie.

Przeczytajcie te słowa ponownie i zapamiętajcie na zawsze. Dlatego musimy pilnie wydobyć na światło dzienne wiedze starożytnej Atlantydy o dniu następnego kataklizmu. Bez tej zasadniczej informacji późniejsza cywilizacja może, za jakieś 12000 lat, znaleźć się nagle w epoce kamienia łupanego. Nie wiem, czy aby przekazać te informacje, musimy zbudować gigantyczne piramidy.

Wiem, że te budowle odgrywały zasadnicza role w moich poszukiwaniach, że to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym krzyknąłem Eureka ! Opierając się na czysto matematycznych podstawach, badacz może wydedukować z tych budowli ogromne ilości danych i wiedzy o kataklizmie. Ta wiedza z czasów starożytnych uczy nas następujących rzeczy:

1. Nasza uzależniona od komputerów cywilizacja zostanie zrujnowana przez odwrócenie się pola magnetycznego Słońca, które wyśle w przestrzeń kosmiczna chmurę naładowanych elektromagnetycznie cząsteczek. Zakłóci to pole magnetyczne Ziemi, nastąpi przesuniecie skorupy ziemskiej, co spowoduje gigantyczne, zalewające wszystko fale.

2. Ta burza słoneczna i odwrócenie się biegunów zniszczy cały sprzęt elektroniczny. Spowoduje to stratę 99,99999999% naszej wiedzy w ciągu zaledwie paru godzin.

3. Powstała na skutek przesunięcia skorupy ziemskiej gigantyczna fala zburzy całkowicie wszystkie biblioteki i zniszczy wszystkie książki.

Aby sprostać temu wielkiemu wyzwaniu, musimy być, jak to już udowodniłem, przygotowani na najgorsze. Ci, co przeżyją, muszą mieć podstawową wiedzę z zakresu wszelkich nauk, bo będą musieli zaczynać od grzebania w ziemi. Nic z rzeczy ważnych dla nas nie będzie już funkcjonować - nic nie pozostanie. Od tych niewielu, którzy przeżyją, zależeć będzie, czy nasza historia będzie miała dalszy ciąg, czy nie.

Kiedy spojrzeć na Ziemie z przestrzeni kosmicznej, ujrzy się błękitną planetę, pokrytą głównie woda ? Oceany są nie tylko źródłem życia, ale i o tym będzie właśnie tutaj - również przyczyna śmierci. Kiedy skorupa ziemska zaczęła się przesuwać, wszystko, zarówno masa lądów, jak i wód, nabrała pewnej prędkości. Kiedy skorupa ziemska znowu przyśpieszyła i w końcu się zatrzymała, wywołało to ogromne drgania. Porównajmy to z samochodem, wjeżdżającym w mur. Im większa prędkość, tym silniejsze uderzenie. Kiedy płyty tektoniczne uderzają jedna o druga, towarzysza temu tytaniczne trzęsienia, wybuchy wulkanów itd. W niektórych miejscach płyty zgniatają się nawzajem w taki sposób, że tworzą góry o kilometrowych wysokościach. Gdzie indziej lezące pod spodem warstwy rozrywają się, otwierają i w ich głębinach znikają całe lądy ?

Nadchodzące wydarzenia apokaliptyczne nie dadzą się z niczym porównać. Będą tak niszczycielskie, że trudno to pojąć. Podczas wypadku samochodowego zachodzi jeszcze inne zjawisko. Jeżeli nie jesteś dobrze przypięty, możesz zostać wyrzucony z samochodu. Ludzie nie zapinający pasów bezpieczeństwa wylatują przez przednie szyby, a jeśli wypadek następuje przy dużej szybkości, rezultatem są ciężkie zranienia, a nawet śmierć. W języku naukowców nazywa się to prawem bezwładności. Wszystkie przedmioty poruszające się z pewna prędkością zachowują te prędkość.
Jest to prawo natury, które zawsze istniało i nigdy nie przestanie istnieć. Ofiary wypadków samochodowych dobrze o tym wiedza. To uniwersalne prawo działa także w stosunku do samej kuli ziemskiej. Jeżeli przestudiowałeś dokładnie poprzednie przesunięcia się biegunów w opisie zagłady Atlantydy, wiesz, że to wszystko wydarzyło się zaledwie w ciągu kilku godzin.

Naukowo można udowodnić, że przesuniecie skorupy ziemskiej wyniosło 29°. Świadczą o tym stwardniale skały magnetyczne, które jeszcze teraz wskazują na poprzedni, dawny biegun! Takie przesuniecie kątowe odpowiada przesunięciu skorupy ziemi o 3000 kilometrów! Wyobraźcie sobie, że musicie przejechać samochodem 3000 kilometrów w ciągu 15 godzin. Trzeba by jechać z szybkością 200 km na godzinę! Od momentu, kiedy Ziemia zaczęła się poruszać, osiągnęła pewną szybkość. Jeżeli to się stanie za jednym szarpnięciem, może cię wyrzucić w powietrze. Z chwilą, kiedy Ziemia osiąga stałą prędkość, nie zauważamy już tego.

Teraz dochodzę do najważniejszego. Pole magnetyczne Ziemi odwraca się, i powstaje gigantyczna fala wody niszcząca na swojej drodze setki istot żywych: ludzi i zwierząt. To tak, jakby nagle pojawił się przed tobą gigantyczny mur, przed którym musisz zatrzymać nagle swój wyścigowy wóz. Ale już jest za późno ! Ze straszna siłą uderzasz w przeszkodę i to wyrzuca cię z samochodu. Oto, co dzieje się z oceanami w momencie kataklizmu. Z powodu prawa bezwładności nie są w stanie się zatrzymać. Zależnie od kierunku, morza zaczynają występować z brzegów.

Odwrócenie biegunów.

Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Wydarza się nie tylko poślizg skorupy ziemskiej, ale również odwrócenie się biegunów. Ziemia zaczyna obracać się w przeciwnym kierunku niż dotychczas ! Nieszczęście, jakiego nie można sobie wyobrazić. Spójrzcie tylko na liczby. Obwód równika wynosi około 40 000 kilometrów. Jako ze Ziemia robi całkowity obrót w ciągu 24 godzin, oznacza to, że co każde 24 godziny odbywamy podróż długości 40 000 kilometrów. Podziel 40 000 kilometrów przez 24 godziny, a dojdziesz do szokującego wniosku, że krążymy dookoła osi ziemskiej z prędkością 1666 kilometrów na godzinę. Jeżeli w czasie mającego nastąpić kataklizmu Stany Zjednoczone przesuną się w kierunku obecnego bieguna północnego (przyszłego południowego), to tak jakby woda w porcie nowojorskim nagle opadła. W Brazylii ukażą się wielokilometrowe plaże, bo woda siłą zostanie wypchnięta.

W przeciwstawnych masach lądów wydarzy się zjawisko przeciwne. Z nadzwyczajną szybkością wody podniosą się na katastrofalną wysokość. Gigantyczna fala, nigdy dotychczas niewidziana, wysoka na setki metrów (tak, nawet ponad kilometr!) bezlitośnie zniszczy wszystkie tereny nadbrzeżne. Nie będzie można uciec przed tą gwałtownością przyrody. Nawet nieduże fale - 10 metrowej wysokości - są w stanie zetrzeć z powierzchni ziemi wszystko, co napotkają na drodze. Co zatem zrobi taka ściana wody ? Zaleje sobą wszystko, co żyje. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie nad morzem i nagle widzicie fale o wysokości kilkuset metrów, zbliżającą się do was. Zanim zdołacie zareagować, już będziecie przykryci miliardami litrów wody morskiej ! Nie zapominajcie, że ta gigantyczna fala ma ogromną prędkość, powstała bowiem dzięki potężnym siłom.
Ta energia musi zostać całkowicie rozprowadzona, zanim oceany wrócą do dawnego spokoju. To oznacza wielkie zniszczenie wszelkiego życia. Gdy fala rozpłynie się ponad lądami, zginie więcej ludzi, niż dotychczas we wszystkich wojnach w historii. W swojej książce Voyage dans I Amerique meridionale (Podróż do Ameryki Południowej) Alcide d'Orbigny pisze:

Twierdze, że zwierzęta lądowe Ameryki Południowej zostały zniszczone wtargnięciem wody na kontynent. Jak inaczej moglibyśmy wytłumaczyć tą całkowitą destrukcje i jednorodność kości, odnajdywanych w pampasach ? Jasnym dowodem tego jest niezmierna liczba kości i całych zwierząt, których ilość jest największa w ujściach dolin, jak to wskazuje p. Darwin. Odkrył on największą ilość szczątków w Bahia Blanca, w Bajada, a także na wybrzeżu i w dopływach Rio Negro, również u ujścia doliny. To potwierdza, że zwierzęta były unoszone wodą i w większości dopłynęły do wybrzeży. Błoto pampasów nagromadziło się nagle w rezultacie gwałtownego napływu mas wody, unoszącej ze sobą grunt i inne szczątki pływające i mieszającej je ze sobą.

Zatem Amerykanie i Kanadyjczycy nie tylko znajdą się teraz w temperaturze polarnej, ale ponadto wśród mas wody spływającej z gór, tratującej wszystko, wyrywającej z ziemi drzewa, tak jakby nic nie ważyły, wyrzucającej w powietrze zwierzęta i ludzi, samochody itd. - na kilometry naprzód; nic, absolutnie nic nie uchroni się przed ta gwałtowną przyroda. Nawet liczne zwierzęta morskie zginą, bo zostaną zgniecione niesionymi resztkami i wciśnięte w ziemię. Będzie to jeden gigantyczny, masowy grób - mieszanina ciał setek milionów ludzi i zwierząt.
Te ciała, które pozostaną nienaruszone dzięki zamrożeniu, będą ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń, by nie zaniedbywać wzmianek o siłach, drzemiących w naturze - tak, by nie powtórzył się dawny błąd. Geolog Harlen Bretz pisze w The Channeled Scabland of the Columbia Plateau (Journal of Geology, listopad 1923): Pod koniec ostatniego zlodowacenia nastąpiła katastrofalna powódź. Ogromna ściana wody z grzbietami fal, ciągle przewalającymi się przed nią. Wysokość jej dochodziła do 450 metrów. Przelewała się przez szczyty pobliskich wzgórz jak ogromne wodospady i kaskady, szerokie na 15 kilometrów, tocząc przed sobą całymi kilometrami ogromne, wielometrowe głazy. Potężne masy wody wypłukały kanały, głębokie na wiele metrów, w bazaltowej płycie Płaskowyżu Kolumbijskiego. Wypływając z doliny Clark Fork River w zachodniej Montanie i przepływając przez północne Idaho z prędkością 16 km3 na godzinę, woda osiągnęła głębokość 250 metrów, płynąc przez Wallula Gap na granicy stanów Waszyngton i Oregon, a następnie spłynęła do Kolumbii w swojej nieprzejednanej wędrówce do Pacyfiku. Wypłukując od 30 do 60 metrów ziemi w wielu miejscach, powódź odsłoniła całkowicie 3200 kilometrów kwadratowych Płaskowyżu Kolumbijskiego, wypłukując błoto i piasek, pozostawiając tylko nagie ściany dolin głębokich na 120 metrów, jak jałowe wspomnienie dawnej świetności. Powódź skończyła się równie szybko, jak się zaczęła, w ciągu paru dni. Pozostawiła gigantyczne słupy rzeczne, które teraz były wzgórzami o wysokości ponad 30 metrów, i deltę o obszarze 320 kilometrów kwadratowych w połączeniu dolin Willamette i Columbia River. W części tej delty znajdują się teraz Portland, Oregon, Waszyngton i Vancouver. Zginęły już miliardy ludzi, a to jeszcze nie był koniec. Gigantyczna fala wydawała się posuwać naprzód bez końca. Sięgała coraz dalej w głąb lądu. Było się bezpiecznym dopiero na wysokości 1500 metrów ponad poziomem morza.
Oczywiście, jeżeli to miejsce nie podlegało przesunięciom lądów ! Nigdzie, dosłownie nigdzie nie można było być pewnym przeżycia. W tej heroicznej walce pomiędzy siłami światła i ciemności przewaga sił ciemności stawała się coraz bardziej widoczna. Cala kula ziemska przeżywała straszne chwile. Tu i ówdzie ludzie w rozpaczy usiłowali wspiąć się na wierzchołek góry, by się zabezpieczyć przed podnoszącymi się wodami. Tylko niewielu się udało. Morze było zbyt potężne, by je pokonać. Ogromne, bezlitosne fale toczyły się naprzód. Fala dotarła do piramid. Te potężne budowle nie były w stanie oprzeć się jej sile: pokryła je fala powodzi. Grzmiąc gwałtownie, woda popłynęła przez wejście i dostała się do komnaty królewskiej. Przed tysiącami lat w tym miejscu odbywał się rytuał zmartwychwstania. Dzisiaj te komnaty były zalane szalejącą woda. Cywilizacja cofnie się znowu do epoki kamiennej, jeśli w ogóle przetrwa. Opowieści o tych wydarzeniach zdeterminują późniejsze zachowanie ludzi w ciągu nadchodzących tysięcy lat. Będzie się o tym mówić i przekazywać opowieści z ojca na syna. Towarzyszyć temu będą nieśmiertelne opowiadania o odwadze i rozpaczy, a także historyczne relacje o wydarzeniach. Zupełnie tak samo, jak to, co teraz czytamy o dawnych katastrofach.


---------


Pole magnetyczne Ziemi


Ziemia ma dwa bieguny magnetyczne, nie pokrywające się z biegunami geograficznymi Ziemi.
Magnetyczny biegun północny leży w pobliżu bieguna geograficznego południowego, a magnetyczny biegun południowy leży w pobliżu bieguna geograficznego północnego.

Własności magnetyczne Ziemi wynikają z jej wewnętrznej budowy.
Ziemia składa się z czterech podstawowych warstw:

* stałego jądra wewnętrznego z niemal czystego żelaza

* płynnego płaszcza zewnętrznego również składającego się głównie z żelaza

* skalistego płaszcza

* cienkiej skorupy obejmującej kontynenty i dna oceanów.


Łączny ciężar płaszcza i skorupy wytwarza w jądrze ciśnienie średnio dwa miliony razy większe od tego jakie panuje na powierzchni planety. Temperatura jądra wynosi około 5000°C i wytworzyła się podczas formowania Ziemi na skutek kurczenia się materii.
Źródłem ziemskiego magnetyzmu są prądy, które płyną w stopionym jądrze naszej planety.

Fizycy ustalili, że planeta może wytwarzać własne pole magnetyczne, gdy spełnione są trzy podstawowe warunki:
1. obecność wewnątrz dużej ilości płynnego przewodnika, którym jest w przypadku Ziemi płynne żelazo znajdujące się w płaszczu zewnętrznym.
2. drugim jest zapewnienie dopływu energii niezbędnej do wprawienia płynu w ruch. Źródłem energii dymana ziemskiego są ciepło i reakcje chemiczne oraz krystalizacja żelaza na granicy jądra wewnętrznego. Powoduje to powstawanie prądów konwekcyjnych. W pobliżu jądra wewnętrznego temperatura jest znacznie wyższa niż wyżej i ciepłe warstwy wędrują ku górze. Gdy gorący strumień dociera do do granicy z płaszczem, oddaje mu część ciepła. Schłodzone żelazo staje się gęstsze od otoczenia i spływa z powrotem.
3. rotacja w wyniku ruchu obrotowego Ziemi. Na płynne żelazo działa wtedy siła Coriolisa, która powoduje ruch wirowy strug płynnego żelaza i torem jest krzywa spiralna.

Nieustanne istnienie pola magnetycznego Ziemi (geodynama) jest więc przede wszystkim zasługą istnienia płynnego, metalicznego żelaza, zasobów energii wystarczających do podtrzymania konwekcji oraz siły Coriolisa. Jest to tylko niestety uproszczenie.


Pole magnetyczne jako całość podobne jest do pola magnesu sztabkowego, ale ruch wirowy powoduje, że w wielu miejscach powstają obszary o przeciwnej biegunowości zwane anomaliami magnetycznymi.


Są różne teorie wyjaśnienia tego zjawiska, oto dwie z nich:

Pierwsza tajemnicę zmiennego pola grawitacyjnego Ziemi upatruje się w oceanach. Ruchy gigantycznych mas wody, jakie dokonują się za sprawą morskich prądów zmieniają grawitację naszej planety. Wraz z przemieszczaniem się wody słodkiej i słonej zmienia się rozkład mas na naszej planecie. A grawitacja jest wszak wprost proporcjonalna do masy.

Następna to teoria wiążąca zmiany grawitacji z efektami efektu cieplarnianego. Głosi ona, że wzrastająca średnia temperatura atmosfery powoduje topnienie lodu i sprawia, że np. północna Kanada i Półwysep Skandynawski uwolnione częściowo od przygniatających je mas lodu... zaczynają się nieco unosić do góry! Te ruchy - rzecz jasna - odbijają się na kształcie pola grawitacyjnego.




Ziemia nie jest idealnie kulista. Jej kształt zbliżony jest do spłaszczonej kuli ale dość mocno zniekształconej. Co więcej, naukowcy sądzą, że jej kształt nie jest stały. A te przeobrażenia zachodzące we wnętrzu naszej planety mają wielki wpływ między innymi na kształt i siłę ziemskiego pola grawitacyjnego.

Używając metod matematycznych i zakładając, że pola generowane przez prądy elektryczne w płaszczu są zaniedbywanie małe, naukowcy uzyskali z tych pomiarów mapy pola magnetycznego na powierzchni jądra.

Okazało się, że chociaż pole magnetyczne jest podobne do magnesu sztabkowego to w większości pochodzi z czterech dużych stref na powierzchni jądra - dwa pod skrajnymi wybrzeżami Antarktydy i po jednym pod Syberią oraz Ameryką Północną.

Dodatkowo odkryto, że od lat osiemdziesiątych powstają nowe anomalne obszary, na przykład pod wschodnim wybrzeżem Ameryki Północnej czy pod Arktyką. Pojawienie się tych anomalii jest najprawdopodobniej oznaką kolejnej zamiany biegunów. Zaobserwowano zmniejszenie się natężenie ziemskiego pola magnetycznego o 10% w stosunku do pierwszych pomiarów wykonywanych w XIX wieku.

Z namagnesowania starych skał i minerałów można odczytać, jak zmieniało się pole magnetyczne na przestrzeni wieków. Okazuje się bowiem, że bieguny ziemskiego pola magnetycznego cyklicznie zamieniały się miejscami - południowy przechodził na miejsce północnego i na odwrót. W czasie takiej zamiany ziemskie pole magnetyczne "wariowało", m.in. zanikały wtedy oba bieguny magnetyczne. Ostatnie odwrócenie biegunów nastąpiło ok. 180 tys. lat temu, a "magnetyczny chaos" z tym związany trwał kilka tysięcy lat.


Wszystko jednak ma się wyjaśnić wraz z uzyskaniem dokładnych pomiarów zmian grawitacji. Globalne pomiary pola grawitacyjnego Ziemi nie są jednak proste. Dlatego postanowiono zbadać grawitację z kosmosu.

17 marca 2002 roku wystartowała rakieta Rockot z dwoma bliźniaczymi satelitami na pokładzie. Rozpoczęła się amerykańsko-niemiecka misja GRACE (Gravity Recovery And Climate Experiment).

Oba satelity znajdują się 500 km nad powierzchnią Ziemi i podążają jeden za drugim w odległości 220 km. Przelatują one nad obszarami silniejszego lub słabszego pola grawitacyjnego i potrafią je rozróżnić.

Gdy podążający przodem satelita wchodzi w obszar silniejszego pola grawitacyjnego, oddala się nieznacznie od towarzysza. Dokładna wartość odległości oraz wartość wzajemnej prędkości satelitów są mierzone za pomocą umieszczonych na ich pokładzie instrumentów oraz systemu GPS z dokładnością sięgającą 10 mikronów, czyli około jednej dziesiątej grubości ludzkiego włosa.

Dane gromadzone za pomocą GRACE są wykorzystywane do budowania trójwymiarowych modeli ziemskiego pola grawitacyjnego raz na 30 dni. Misja będzie trwała pięć lat.

Satelity mierzą rozkład masy na Ziemi z dokładnością od stu do tysiąca razy większą niż dotychczas. Badania ujawnią drobne zmiany, jakie dokonują się w polu grawitacyjnym Ziemi i być może dostarczą też wyjaśnień, skąd się one biorą.

Poza monitorowaniem ziemskiej grawitacji uczeni planują otworzenie z nieznaną dotąd precyzją kształtu ziemskiej geoidy.
Oczekuje się także, że satelity Grace będą wychwytywały zmiany w prądach oceanicznych, zasobach wód podziemnych i lodowcach, co pozwoli lepiej monitorować klimat Ziemi.

O dokładności tej metody niech świadczy to, że według naukowców zaangażowanych w projekt statki Grace są w stanie zarejestrować czteromilimetrowe zmiany wysokości wody w basenie Mississippi o powierzchni 32 milionów kilometrów kwadratowych.

Naukowcy twierdzą, że pod naszymi stopami dzieje się teraz wiele rzeczy, których nie rozumieją a mogą mieć one poważny wpływ na życie na powierzchni

--------


Zbliża się jeden z najbardziej silnych cykli słonecznych w historii.


24 cykl słoneczny osiągnie swoje maksimum w w latach 2010-2012. "Wygląda na to, że zanosi się na jeden z najardziej intensywnych cykli w całej 400 letniej historii badań gwiazdy" - mówi fizyk słoneczny David Hathaway z Marshall Space Flight Center.

David Hathaway i jego kolega Robert Wilson zaprezentowali tydzień temu analizę nt. aktywności elektromagnetycznej najbliższej nam gwiazdy na spotkaniu American Geophysical Union w San Francisco.

Hathaway wyjaśnił: "Gdy wiatr słoneczny uderza w ziemskie pole elektromagnetyczne, owe uderzenie powoduje, że pole zaczyna drgać. Drga na tyle mocno, że nazywamy to elektromagnetycznym sztormem". W przypadkach ekstremalnych owe sztormy doprowadzają do awarii sieci energetycznych i wariacje systemów nawigacji, nie wspominając o zorzach.

Hathaway i Wilson przebadali aktywność elektromagnetyczną Słońca w ostatnich 150 latach.
"Aktywność geomagnetyczna pozwala nam na stwierdzenie, jak będzie przebiegał cykl w ciągu następnych 6 do 8 lat" - mówi Hathaway.

Co nam grozi?

31 lipca na Słońcu pojawiła się plama. Normalnie takie rzeczy zdarzają się na tej gwieździe bardzo często. Nudne żeby zajmować się każdą z nich. Ta plama była jednak wyjątkowa - była przeciwna.

Czekaliśmy na to - mówi David Hathaway, fizyk słoneczny z Marshall Space Flight w Huntsville w stanie Alabama (USA).
Wsteczna plama to oznaka rozpoczynającego się nowego cyklu słonecznego - dodaje.

Plamy słoneczne mają rozmiar naszej planety i stworzone są przez wewnętrzne słoneczne dynamo. Podobnie jak wszystkie magnesy we Wszechświecie, wszystkie mają biegun północny (N) i południowy (S). Plama z 31 lipca, która pojawiła się na długości 65 stopni i szerokości 13 stopni, mimo że obszar ten ma układ N-S, była ustawiona przeciwnie, tj. S-N.

Aktywność słoneczna trwa w systemie ciagłym przez 11 lat, powracając na końcu aktywności do stadium ciszy, która trwa obecnie
Znajdujemy się na końcu 23-ciego cyklu słonecznego, którego etap spadku rozpoczął się w 2001 roku - wyjaśnia Hathaway.
Następny cykl słoneczny powinien się rozpocząć lada moment - dodaje.

Specjaliści od planowania misji satelit NASA obawiają się nadchodzącego cyklu słonecznego, ponieważ ten ma należeć do jednych z najsilniejszych. Olbrzymie wiązki energetyczne z rozpędzonymi protonami mogą uszkodzić naziemne linie elektryczne, nie wspominając już o satelitach na orbitach okołoziemskich.

Pierwsza przeciwna plama słoneczna zazwyczaj jest oznaką rozpoczęcia się następnego cyklu słonecznego. Czekano na to od dłuższego czasu.

-------------

Niektórzy badacze dzieł Nostradamusa doszli w odniesieniu do kilku jego czterowierszy do zaskakujących wniosków. W ich przekonaniu w dwóch czterowierszach Nostradamus przepowiedział, iż w czasie igrzysk olimpijskich w roku 2008, starożytna okultystyczna sekta, uważana przez wszystkich za wymarłą, zademonstruje światu swoja ukrytą dotąd siłę.
Wyznawcy tej pogańskiej religii będą oddawać się nekromancji i praktykować krwawe obrzędy.

Na ich czele stanie w 2008 człowiek, który miał ponosić odpowiedzialność za nadejście "Króla Grozy" latem 1999 roku. Pierwszy z tych wierszy brzmi następująco:

Rok wielkiego siódmego numeru obrócony
Pojawi się w czasie igrzysk hekatomby,
Niedaleko od Wielkiego Tysiąclecia,
Kiedy zmarli opuszczą swoje groby.

Wyrażenie "niedaleko od Wielkiego Tysiąclecia", zgodnie z przytoczona wyżej interpretacja, należy rozumieć jako "niedaleko, niewiele lat od 2000 roku".
Może to oznaczać jednak, iż fakt nastąpi po 2000 roku. Właściwym czasem, na który wydaje się wskazywać Nostradamus w pierwszej linijce, jest rok następujący po kończącym się liczba siedem, czyli prawdopodobnie po roku 2007.
Ponieważ wyrażenie "wielki siódmy numer" pasuje raczej do roku 2007, opisywane w tym czterowierszu wydarzenie - powstanie zmarłych z grobu - nastąpi wkrótce potem, prawdopodobnie w roku 2008.
Przypuszczenie, ze w omawianym czterowierszu chodzi rzeczywiście o rok 2008, wydają się potwierdzać zawarte w drugiej linijce słowa o "igrzyskach hekatomby".
Hekatomba - słowo zapożyczone z klasycznej greki, znaczące "sto wołów" - to wielka publiczna krwawa ofiara. W starożytnej Grecji takie krwawe ofiary składano na otwarcie zawodów atletycznych, rozgrywanych regularnie w Koryncie i w innych miastach.
Zawody te, z których najsławniejsze były igrzyska w Olimpii, nie miały wiele wspólnego z zawodami sportowymi, jakich świadkami jesteśmy w dzisiejszych czasach. Były to wielkie pogańskie igrzyska, w których uczestniczyli atleci ze wszystkich greckojęzycznych obszarów śródziemnomorskich.
Pierwotnie igrzyska olimpijskie związane były z kultem bogini świata podziemnego Demeter oraz bogini Księżyca Selene i prawdopodobnie rozwinęły się z prymitywnych kultów płodności.
Pod koniec IV wieku n.e. cesarz Teodozjusz, który podobnie jak inni rzymscy władcy z drugiej połowy tego stulecia - z wyjątkiem Juliana Apostaty - był chrześcijaninem, zakazał rozgrywania wszystkich igrzysk, łącznie z organizowanymi w Olimpii. O wydaniu tego zakazu zadecydował ich pogański charakter, oraz fakt, iż uczestniczący w nich atleci występowali nago, co raziło chrześcijańską moralność. W ten sposób nastąpiło zamkniecie tego, co można nazwać "igrzyskami hekatomby", chociaż - jak się wydaje - składania ofiar zaprzestano już znacznie wcześniej.
Czy w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z czymś, do czego Nostradamus mógł odnieść wyrażenie "igrzyska hekatomby" ?
Rzecz jasna, obecnie nie składa się zwierząt w ofierze bogom. Warto jednak przypomnieć, iż twórcy nowożytnych igrzysk olimpijskich, które po raz pierwszy zostały rozegrane w 1896 roku, świadomie nawiązywali do tych największych igrzysk hekatomby, jakie odbywały się w Olimpii ku czci Demeter i Selene. Pierwsze igrzyska olimpijskie po 2007 - "roku wielkiego siódmego numeru" wymienionego w pierwszej linijce czterowiersza 74 z Centurii X- powinny się odbyć po roku 2008. W tym też czasie zmarli mają wstać z grobów. Brrrrr...... Czyżby czekała nas zatem historyjka niczym ze słynnego filmu "Noc żywych trupów" ?

-------------

Wielki król strachu

....... Bez wątpienia najbardziej znany jest czterowiersz X.72, zapowiadający przybycie na ziemię w lipcu 1999 roku straszliwej i przerażającej postaci.

L'an mil neuf cens nonante neuf sept mois
Du ciel viendra un grand Roy d'effrayeur
Resusciter le grand Roy d'Angoulmois.
Avant apres Mars regner par bon heur.

Na razie czterowiersz ten możemy przetłumaczyć w następujący sposób:

Rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć siedem miesięcy
Z nieba zstąpi wielki król trwogi
Aby wskrzesić wielkiego króla Angoulmois.
Przedtem, potem Mars panować szczęśliwie.

....... Niektórzy komentatorzy odczytują ten czterowiersz jako zapowiedź straszliwej wojny, część widzi w nim przepowiednię wieszczącą koniec świata, chociaż sam Nostradamus zaprzeczał temu we wstępie do Prophéties. Niezależnie jednak od tych interpretacji, w przypadku tego czterowiersza mamy do czynienia z jedną z nielicznych przepowiedni Nostradamusa, w której została podana wprost dokładna data jej spełnienia.
...... Tak jak w przypadku wielu innych czterowierszy, właściwa interpretacja znaczenia zależy od zrozumienia jednego słowa. W czterowierszu X.72 słowem tym jest wyraz Angoulmois.
...... Dotychczasowi badacze doceniali znaczenie tego słowa, nie potrafili jednak dociec jego sensu. W istocie bez znajomości zasad Zielonego Języka dotarcie do ukrytego znaczenia tego dziwnego słowa okazuje się niemożliwe.
Roberts w 1949 roku próbował łączyć słowo Angoulmois z żakerią i tłumaczył następująco trzecią linijkę naszego czterowiersza: "Aby podnieść na nowo króla żakerii ".
....... W przypisie Roberts proponował wyjaśnienie, iż Roy d'Angoulmois stanowi anagram wyrażenia Roi de Mongulois (król Mongołów). Na tej podstawie sądził, że czterowiersz ostrzega przed "zagrożeniem, jakie nadejdzie ze wschodu. Ze wschodniej Rosji? Tybetu? Chin? Mongolii?" Jednak jego interpretację trudno traktować poważnie. Cheetham również odnosiła słowo Angoulmois do Mongołów i tłumaczyła omawianą linijkę następująco: "Wskrzesi wielkiego króla Mongołów". Z niejasnych powodów łączyła tego "króla Mongołów" z "azjatyckim antychrystem". W tekście Nostradamusa brak argumentów na poparcie tej propozycji. W 1983 roku de Fontbrune odniósł interesujące nas słowo do francuskiego miasta Angoulęme, sugerując, że w czterowierszu mowa o przywołaniu wielkiego zdobywcy Angoulęme. Nie potrafił jednak wskazać, o kogo konkretnie mogło chodzić.
...... Jak należało się spodziewać, wyraz Angoulmois pochodzi z Zielonego Języka. Właściwe odczytanie jego znaczenia pozwoli rzucić zupełnie nowe światło na omawiany czterowiersz. Bez zrozumienia rzeczywistego sensu wyrazu Angoulmois niemożliwe jest uchwycenie pewnej dwuznaczności daty, podanej przez Nostradamusa w pierwszej linijce. Z tego też powodu zaczniemy naszą analizę od trzeciej linijki, a dopiero potem przejdziemy do przedstawienia sensu całego czterowiersza. Przypomnijmy interesujący nas wers:
Resusciter le grand Roy d'Angoulmois.
....... Na pierwszy rzut oka wers ten można przetłumaczyć następująco:
"Wskrzesić wielkiego króla Angoulmois". Nie wiemy co to w ogóle jest Angoulmois ani kim ma być ten wielki król.
....... Słowo Angoulmois stanowi konstrukcję Zielonego Języka. Można je podzielić na trzy części ANG OUL MOIS. Ang stanowi apokopę Ange, anioła.
Oul jest sekretnym terminem, za pomocą którego podzielono Angoulmois na pełną znaczeń strukturę. Ol to zapisywane w różnych ortograficznych wariantach imię jednego z zodiakalnych archaniołów (powrócimy do tej kwestii później). Jego imię było często przywoływane w późnośredniowiecznych dziełach astrologicznych, magicznych zaklęciach, księgach czarów, magicznych kalendarzach. Nostradamus znał go pod imieniem Verichiel za pośrednictwem magicznej scali Agryppy z jego powszechnie znanej pracy De Occulta Philosophia. Ostatni człon wyrazu Angoulmois to słowo mois, które po francusku znaczy miesiąc. Jak widzimy zatem, interesujące nas wyrażenie składa się w rzeczywistości z trzech słów - dwóch francuskich i jednego łacińskiego. Wyrażenie Ang Ol mois można zatem przetłumaczyć jako: Miesiąc anioła Ol.
...... W tradycji średniowiecznej archanioł Ol był zodiakalnym władcą znaku Lwa i znano go pod imieniem Verchiel lub Voel oraz pod licznymi anielskimi syglami. W czasach Nostradamusa reforma kalendarza nie zakłóciła jeszcze związku między miesiącami a znakami zodiaku; kalendarz gregoriański został przyjęty we Francji w 1582 roku, a więc już po śmierci Nostradamusa zrozumiałe staje się więc, dlaczego wizjoner mógł połączyć anielskiego władcę znaku zodiaku z jednym miesiącem. W każdym razie takie relacje między znakami zodiaku a miesiącami zachowały również - jak się jeszcze przekonamy - magiczne kalendarze. W czasach Nostradamusa możliwe zatem było uznanie lipca za miesiąc znaku Lwa. Tym samym możemy uznać, iż pod tajemniczym wyrażeniem Angol-mois kryje się lipiec.
...... W zarysowanym powyżej historycznym kontekście staje się zrozumiałe szczególne znaczenie trzech części składowych wyrażenia Angoulmois.
W pierwszej mamy wskazanie na rodzaj niebiańskiej istoty, archanioła.
W drugiej okazuje się, że jest to archanioł Ol.
Z trzeciej dowiadujemy się, że Ol jest władcą lipca. Znając rzeczywiste znaczenie zwrotu Angoulmois, możemy odczytać przesłanie całej trzeciej linijki omawianego czterowiersza.
...... Kim jest Roy (król) lipca, zodiakalny władca znaku Lwa? W tradycji astrologicznej znak Lwa jest poddany władzy Słońca. W ezoteryzmie Słońce podporządkowane jest archaniołowi Michałowi. W ezoterycznym systemie Trithemiusa, który był znany Nostradamusowi i o którym wspominał nawet w Liście do Henryka II, archanioł Michał jest uznawany za najważniejszego ze wszystkich siedmiu planetarnych aniołów. Tym samym można go określić mianem króla (Roy) siedmiu.
...... Warto również przypomnieć iż po łacinie Słońce to Sol. Imię Ol stanowi, jak widać, najprawdopodobniej anafrazę łacińskiej nazwy Słońca, podczas gdy wersja Oel stanowi anagram znaku Lwa (Leo).
Władzę archanioła Michała nad siedmioma planetarnymi istotami potwierdza także numerologia. W wyrażeniu Angoulmois wyraz Oul ma z jednej strony słowo składające się z trzech, a z drugiej z czterech liter, co daje w sumie siedem liter: ANG (trzy); OUL; MOIS (cztery).
W świetle powyższych uwag nie ulega najmniejszych wątpliwości, iż Nostradamus ukrył pod pseudoepigraficznym zwrotem Roy d'Angoulmois imię planetarnego archanioła Michała. Należy przypomnieć, że w tradycji hebrajskiej Michał umieszczony był w środku siedmiu planet. Jednak w czterowierszu występują jeszcze bardziej złożone odwołania numerologiczne. Jak pamiętamy, omawiany czterowiersz nosi numer 72. Pod wieloma względami liczbę 72 można uznać za jedną z najbardziej sekretnych i znaczących liczb. Jest ona związana, kosmologicznego punktu widzenia, z ruchem Słońca, w ciągu 72 lat przesuwa się ono bowiem o jeden stopień. Z tego też powodu w literaturze ezoterycznej długość ludzkiego życia wyznaczona była symbolicznie na 72 lata. Uważano bowiem, że człowiek rodzi się w określonym stopniu i umiera wraz z jego przesunięciem.
...... W tym miejscu należy również zauważyć, że "wielki król" (grand Roy) staje się le grand Roy... w odróżnieniu od un grand Roy..., o którym mowa w drugiej linijce. Rozróżnienie to wskazuje, że mamy do czynienia z dwiema różnymi postaciami - wielki król z drugiej linijki nie jest tożsamy z trzeciego wersu.
...... Znając już rzeczywiste znaczenie słowa Angoulmois, możemy spróbować odczytać przesłanie całego czterowiersza. Zaczniemy od pierwszej linijki:
L'an mil neuf cens nonante neuf sept mois, "Rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty siódmy miesiąc".
...... Istnieje ogromna pokusa, aby odnieść pierwszy wers do lipca 1999 roku. W tym roku miałoby dojść do zapowiedzianych w trzech następnych linijkach wydarzeń. Można się spodziewać - biorąc pod uwagę astrologiczną wiedzę Nostradamusa - że z datą tą łączą się jakieś istotne zjawiska astronomiczne, ale w lipcu 1999 roku nie należy oczekiwać żadnych szczególnych zjawisk na niebie. W innych czterowierszach Nostradamus pisze o wydarzeniach związanych z układami planet we wrześniu 1999 roku, a zwłaszcza w roku 2002 i 2020.
...... Komentatorzy poświecili tej dacie wiele uwagi. Trzy ostatnie cyfry po odwróceniu dają liczbę 666 - liczbę apokaliptycznej Bestii. Bez wątpienia liczba ta ma ogromne okultystyczne znaczenie. Jest jednak mało prawdopodobne, aby Nostradamus dokonał podobnej operacji (afererezy pierwszej cyfry i inwersji pozostałych trzech), nie wspominając o tym w tekście czterowiersza.
...... Należy się zastanowić, czy pod datą 1999 rzeczywiście kryje się rok 1999. Musimy bowiem pamiętać, że bardzo rzadko słowa wizjonera z Salon można zrozumieć w sensie dosłownym. Bez względu na to, jak proste i jednoznaczne mogą się wydawać użyte przez niego sformułowania, zawsze należy się w nich doszukiwać ukrytych rzeczywistych znaczeń. Nie inaczej jest w tym przypadku.
....... Bliższa analiza czterowiersza przekonuje bowiem, że widniejącą w czterowierszu datę możemy odczytywać w kontekście systemu Trithemiusa, którym Nostradamus często posługiwał się w swoich przepowiedniach [...]
Tak więc mamy do czynienia nie ze zwykłym kalendarzem, lecz kalendarzem używanym w kręgach okultystycznych.
...... We stępie do Prophéties Nostradamus niemal otwarcie przyznał się do wykorzystywania systemu chronologicznego, rozpropagowanego przez wielkiego okultystę Trithemiusa. Nawiązując do tego systemu, wizjoner z Salon zauważył, że "obecnie znajdujemy się we władaniu Księżyca". Nostradamus napisał te słowa w roku 1555. Zgodnie z systemem Trithemiusa lunarny archanioł Gabriel rozpoczął panowanie w roku 1525. Władza Księżyca będzie trwała, jak pisze Nostradamus, do czasu, aż nadejdzie Słońce. Według Trithemiusa władza Księżyca miała się skończyć około roku 1881. Wówczas rządy przejmie solarny archanioł Michał, "a następnie Saturn" - pisze dalej Nostradamus powołując się na koncepcję Trithemiusa. Archanioł Saturna Ofiel ma objąć władzę w roku 2235. Jeśli będziemy ten ciąg sukcesji kontynuować, przyznając każdemu z archaniołów panowanie przez 354 lata, dojdziemy do interesujących wniosków. Nostradamus pisał o pełnym cyklu kolejnych siedmiu anielskich panowań. Władza Księżyca ma zacząć się ponownie w roku 4005.
....... Gdy Nostradamus pisał swoje proroctwo (1 marca 1555 roku), Gabriel panował już od 28 lat. Jeśli od 4005 odejmiemy 28 lat, otrzymamy rok 3977. Można w nim widzieć numerologiczny anagram roku 3797, na który Nostradamus wskazywał w innym wierszu jako na rok zakończenia swoich przepowiedni. Jak widać, nasz wizjoner przestawił dwie środkowe cyfry, ukrywając tym samym bezpośredni związek swoich proroctw z cyklem siedmiu planetarnych aniołów.
....... Miesiąc (jedna dwunasta) liczącej 354 lata i 4 miesiące ery w systemie Trithemiusa ma około 29 i pó? roku. Zgodnie z pierwszą linijką omawianego czterowiersza zapowiadane w nim wydarzenia mają się spełnić w siódmym miesiącu Ol, czyli 7x29 i pó? roku po objęciu władzy przez archanioła Michała, czyli 206 i pó? roku po pierwszym roku ery słonecznej, a wiec w roku 1881. Z powyższych obliczeń wynika, że proroctwo zawarte w czterowierszu X.72 można odnosić do roku 2087.
....... Jednej rzeczy możemy być w zupełności pewni. Niezależnie od tego, czy proroctwo to należy łączyć z rokiem 1999, czy też 2087, nie ulega wątpliwości, że nie wieści ono końca świata. Wizjoner wyraźnie wskazuje, ze jego "astronomiczne strofy" dotyczą dziejów do roku 3797.
....... Nostradamus opublikował pierwszą część Prophéties w roku 1555. Oznacza to, że swymi przepowiedniami objął okres 2242 lat. Liczba ta jest bardzo bliska jednej z er - stanowiącej część tak zwanego wielkiego roku [ wstawka: W astrologii średniowiecznej mianem wielkiego roku określano okres, w jakim wszystkie planety powracają w określone miejsce. Nie było powszechnej zgody co do długości wielkiego roku. Wilhelm z Conches utrzymywał, ze liczy on 49 000 lat. Niekiedy nazwę "wielki rok" nadawano także rokowi platońskiemu, liczącemu 25 920 lat]
Obecnie wiadomo, że ze względu na precesje wielki rok trwa 2160 lat.
Nostradamus jednak nie był w stanie dokonać tak precyzyjnych obliczeń. W jego czasach koncepcje dotyczące długości wielkiego roku bardzo się między sobą różniły. Wielu ówczesnych astrologów skłaniało się ku teorii arabskiego astrologa Alfraganusa, że okres precesji odpowiada jednemu stopniowi w każdym wieku. Ten system spopularyzował Dante.
...... Bezpośrednio pod informacją, że przepowiednie dotyczą najbliższych 2242 lat i sięgając do roku 3797, Nostradamus napisał wielce zastanawiające zdanie, które można przetłumaczyć następująco:

Jeśli będziecie żyć naturalnym życiem człowieka, wówczas zobaczycie na właściwym wam miejscu na Ziemi i pod niebiosami horoskopu, przyszłe rzeczy, które zostały przepowiedziane.

...... Okultyści mogli odczytać z tych słów odniesienie do reinkarnacji. Zgodnie z koncepcjami ezoterystów, człowiek rodzi się w każdej erze raz pod postacią mężczyzny i raz pod postacią kobiety. Z tekstu Nostradamusa wynika, że każdy człowiek będzie świadkiem spełnienia się jego przepowiedni. Cokolwiek się zdarzy w roku 1999 (jeśli istotnie o ten rok chodzi w czterowierszu X.72), nie dojdzie wówczas z pewnością do końca świata.
...... Przyjrzyjmy się teraz drugiej linijce naszego czterowiersza: Du ciel viendra un grand Roy d'effrayeur "Z nieba zstąpi wielki król trwogi". Podobnie jak w przypadku innych używanych przez Nostradamusa zwrotów, także wyraz przywołany przez niego w tym czterowierszu nie jest jasny. Effrayeur oznacza "alarmować", "tworzyć". Jednak jeśli dodamy do niego głoskę d, otrzymamy wyraz defrayer, zabawiać. Rzeczownik frayeur oznacza strach. Niektórzy z komentatorów wybrali właśnie to ostatnie znaczenie, widząc w przywołanej przez Nostradamusa postaci "wielkiego króla strachu". Można doszukiwać się jeszcze innych znaczeń wyrazu effrayeur, ponieważ francuski czasownik rayer znaczy wykreślać. W ramach Zielonego Języka wszystkie te znaczenia znajdują zastosowanie w czterowierszu i można przypuszczać, iż Nostradamus celowo posłużył się tym dziwnym słowem, aby zamknąć w nim kilka znaczeń. Widzimy zatem, że natura zapowiedzianego przez wizjonera króla budzi pewne wątpliwości - "wielki król" może jednocześnie ostrzegać, trwożyć i przerażać. Pewne jest tylko to, że ma przyjść z nieba. Bez wątpienia zapowiedź ta porusza dzisiejszych miłośników UFO, przekonanych, że los naszej planety jest w rękach kosmitów.
...... Możliwe, że Nostradamus z rozmysłem opisał "wielkiego króla" tak niejasno i wieloznacznie, aby dać do zrozumienia, że nie ma na myśli drugiego przyjścia Chrystusa. W XVI wieku wizja wielkiego króla zstępującego z niebios mogła być łatwo wzięta za wizję ponownego przyjścia Chrystusa.
...... Za mało mamy danych, aby opisać "wielkiego króla". Jego tożsamość można określić jedynie z pewnym prawdopodobieństwem, odwołując się do innych tekstów okultystycznych. W każdym razie warto zauważyć, że ten wielki król nie jest tożsamy z wielkim królem wspomnianym w następnej linijce: Resusciter le grand Roy d'Angoulmois "Wskrzesić wielkiego króla Angoulmois". Jak wynika z naszych wcześniejszych uwag, mianem króla Angoulmois został określony archanioł Michał. Trudno zatem łączyć z nim - jak zwykło się przyjmować - tragiczne przepowiednie. W czterowierszu mowa jest o dwóch królach - le grand Roy oraz un grand Roy - z których jeden wskrzesi drugiego.
...... Jak zrozumieć czwartą linijkę? Czytamy w niej: Avant apres Mars regner par bon heur - "Przedtem, potem Mars będzie panować szczęśliwie". Słowa Avant apres są trudne do przełożenia, ponieważ jedno zdaje się zaprzeczać drugiemu. Niektórzy badacze próbowali zatem odczytywać je jako Avant et apres - przedtem i potem. A pres jako przysłówek może znaczyć "prawie", na przykład w wyrażeniu a peu pres. Być może zatem powinniśmy pierwsze słowa czwartej linijki odczytywać jako Avant a pres, czyli "tuż przedtem".
....... W naszym przekonaniu każde z tych dwóch słów należy związać z jednym z dwóch królów, o których jest mowa w czterowierszu - jeden przyjdzie przed tym, a drugi pojawi się po tym. To spotkanie doprowadzi do panowania Marsa. Czy zatem dojdzie do wojny między zwolennikami obu królów? Co się zdarzy "przed tym" albo "po tym"? Jak należy rozumieć tajemnicze słowa o szczęśliwym panowaniu Marsa?
....... Mars, którym zgodnie z systemem planetarnych aniołów włada archanioł Samael, obejmie rządy dopiero po okresie objętym przepowiedniami Nostradamusa. Wyrażenie par bonheur oznacza "na szczęście". Mars w przepowiedniach jest synonimem wojny. Dlaczego do wojny miałoby więc dojść "na szczęście"? Natomiast wyrażenie faire le bonheur de quelqu'un znaczy "zadowolić uszczęśliwić kogoś".
...... Interesujący nas wers brzmi wówczas "Przedtem i potem Mars znajdzie zadowolenie", a zatem wieści wojnę i rozlew krwi.
....... Spróbujmy słowa bon i heur rozpatrzyć osobno - tak jak występują one we wczesnych edycjach Prophéties. Dobry (bon) odnosiłoby się do archanioła Michała. Wyraz heur (odwołująca się do Zielonego Języka apokopa wyrazu heure, "godzina", "czas") można by zatem łączyć z przeciwnikiem archanioła, którego - w kręgach ezoterystów - nazywano Ahrimanem, władcą Czasu. Do wojny doszło by więc między zwolennikami tych dwóch wielkich istot.
....... Można wreszcie jeszcze inaczej próbować odczytywać sens tej linijki - Mars straci swoją moc i nastąpi "szczęśliwy czas, to znaczy wygasną wszelkie wojny. Niestety, omawiane wcześniej czterowiersze poświęcone pierwszym dziesięcioleciom XXI wieku nie wskazują, żeby ta optymistyczna wizja była realna.
....... Nasze dotychczasowe rozważania nad czterowierszem X.72 należy pokrótce podsumować. Wydaje się, że Nostradamus przepowiedział iż w roku 1999 lub 2087 jakaś istota - prawdopodobnie budząca przerażenie i trwogę - zstąpi z nieba. Jej działania doprowadzą do rozdźwięku między ludźmi. Niektórzy przyłączą się do dzieła zniszczenia, inni staną po stronie na nowo rozbudzonej duchowości - archanioła Michała, władcy naszych czasów. W rezultacie dojdzie do wojny i wielkich społecznych niepokojów. Jednakże niejasność sformułowań Nostradamusa nie pozwala na jednoznaczne wnioski. Niewykluczone, że wielki król nie będzie postacią przerażającą. Nie zapominajmy, że Nostradamus był związany z tradycją ezoteryczną. Możemy więc widzieć w jego przepowiedni potwierdzenie wydarzenia powszechnie oczekiwanego w literaturze ezoterycznej tamtych czasów - nadejścia duchowego królestwa Chrystusa.

....... Opierając się na naszych badaniach nad szesnastowieczną literaturą profetyczną, skłonni jesteśmy twierdzić, iż Nostradamus starał się w swoim czterowierszu sprostać oczekiwaniom jego wspó?czesnych, dotyczącym "końca czasu" w siódmym tysiącleciu. Forma ta miała służyć ukryciu rzeczywistego znaczenia zawartej w tym czterowierszu przepowiedni. Miała ona na celu zadowolić wspó?czesnych czytelników, a jednocześnie wskazać na duchowe wydarzenia, które naznaczą wiek XX, wiek tak ważny dla duchowego życia całej ludzkości.
----------



2.

Wszechświat zawiera skończoną liczbę gwiazd.
3.

Rozkład gwiazd nie jest jednolity, np. zakładając, że ich liczba jest nieskończona, jedne gwiazdy mogą być położone za innymi, stąd tylko skończony obszar widoczności może być przez gwiazdy wypełniony.
4.

Wszechświat się rozszerza, mamy więc do czynienia ze zjawiskiem poczerwienienia światła wysyłanego przez gwiazdę (redshift).
5.

Wszechświat ma skończony (określony wiek). Światło z najbardziej oddalonych obiektów nie zdążyło do nas dotrzeć.

Pierwsze wyjaśnienie jest niepoprawne. Olbers nie wziął pod uwagę tego, iż materia międzygwiezdna, pochłaniając światło wysyłane przez gwiazdy, w końcu się nagrzeje do tego stopnia, że sama zacznie oddawać zgromadzoną energię w postaci światła.

Druga przesłanka mogłaby być poprawna - jednak nawet skończona liczba gwiazd jest nadal na tyle duża, że światło docierające z każdej gwiazdy i podgrzewające materię (która zaczyna również świecić) mogłoby wypełnić całą przestrzeń.

Trzecie wyjaśnienie (gdyby było potwierdzone obserwacyjnie) może być częściowo poprawne. Gdyby gwiazdy miały np. rozkład fraktalny, wówczas istniałyby duże połacie przestrzeni nieoświetlonej (pustej) i niebo byłoby ciemne, z wyjątkiem niewielkich obszarów usianych gwiazdami.

Tylko dwie ostatnie możliwości są poprawne. Z obserwacji wynika (np. rezultaty otrzymane przez sondę WMAP), że wiek wszechświata wynosi ok. 14 miliardów lat (14 × 109 lat), dlatego światło gwiazd dociera do nas z odległości co najwyżej 14 × 109 lat świetlnych. Natomiast promień obserwowalnego wszechświata wynosi 4.7 × 1017 lat świetlnych. Widzimy, że światło emitowane przez nawet najstarsze obiekty dociera do nas z odległości o wiele mniejszej (kilka rzędów wielkości). W takim wypadku nie jest możliwe wypełnienie całego wszechświata jednolitym promieniowaniem świetlnym.
Proces ekspansji wszechświata powoduje, że światło z oddalających się galaktyk jest przesunięte w kierunku czerwonej części widma, w związku z tym dociera do nas stamtąd słabsze światło, niż gdyby wszechświat był statyczny. To rozwiązuje paradoks, ponieważ z nieskończonej (lub bliskiej nieskończoności) ilości galaktyk dostajemy skończoną ilość światła obserwowalnego.



Paradoks Seeligera (grawitacyjny), czyli dlaczego nie nastąpiła Wielka Zapaść?

Rozwiązanie paradoksu Olbersa prowadzi do stwierdzenia, że wszechświat nie może być nieskończony. I tutaj pojawia się problem z siłami grawitacji, z którego zdawał sobie sprawę Newton. Wyobraźmy sobie gwiazdę znajdującą się na obrzeżach przestrzeni. Wówczas wszystkie pozostałe obiekty, zajmujące rozpatrywaną przestrzeń, zaczną tę gwiazdę do siebie przyciągać (zgodnie z prawem powszechnej grawitacji). W takich warunkach wszechświat zacznie się powoli zapadać, a po krótkim czasie przestanie istnieć. Newton się z tym nie zgadzał. Twierdził, że taka sytuacja nie będzie mieć miejsca, gdyż "na zewnątrz" będą inne gwiazdy również wytwarzające siły grawitacyjne i zostanie zachowana równowaga. Oczywiście nie miał racji.
Grawitacja mogłaby spowodować kolaps, gdyby nieskończenie duży wszechświat zawierał nieskończoną ilość materii. Dziś wiemy, że wszechświat się rozszerza. Siła wywołująca ekspansję powoduje, że np. planety krążą wokół gwiazd, oddalają się galaktyki i nie nastąpi "Wielka Zapaść".



Paradoks informacji, czyli co "wie" czarna dziura?

Powszechnie wiadomo, że czarna dziura to taki obiekt, z którego nic nie może się wydostać, nawet światło. A co dzieje się z informacją (np. masa, ładunek, pęd), którą niesie ze sobą materia wpadająca do czarnej dziury? Czy również zostaje utracona?
W myśl zasady mechaniki kwantowej znajomość stanu końcowego układu fizycznego pozwala zrekonstruować stan początkowy - mechanika kwantowa jest odwracalna. W oczywisty sposób własności czarnych dziur łamią tę podstawową zasadę. Mamy do czynienia z paradoksem - z jednej strony prawa przyrody gwarantują zachowanie informacji - z drugiej zaś wiemy, że czarna dziura pochłania i niszczy wszystko, co znajdzie się wystarczająco blisko niej i nie mamy możliwości odzyskania niczego.
Jeszcze w 1976 roku profesor Stephen Hawking wykazał, że powstająca czarna dziura musi emitować promieniowanie, przez co zmniejsza swoją masę. Po upływie dostatecznie długiego czasu wypromieniuje całą swoją energię i zniknie. Wszelka informacja zostaje zniszczona. Sam Hawking przyjmował taką postawę, chociaż gdyby faktycznie miał rację, zostałaby naruszona zasada zachowania energii.
Kluczem do rozwiązania tej zagadki może być teoria strun i kwantowa teoria grawitacji. Istnieje hipoteza mówiąca o tym, że dla obserwatora zewnętrznego materia wpada do czarnej dziury, ale nie zostaje przez nią pochłonięta - jak gdyby zatrzymuje się w obszarze horyzontu zdarzeń. Dodatkowo materia ulega spłaszczeniu w kierunku ruchu (efekty zgodne z teorią względności Einsteina). Natomiast dla obserwatora, który przekroczył już granicę horyzontu zdarzeń, nie dzieje się nic szczególnego, nie jest w stanie nawet zarejestrować tego momentu, dopóki nie osiągnie punktu w osobliwości. Zewnętrzny obserwator natomiast widzi całą materię, która kiedykolwiek została przechwycona przez horyzont zdarzeń i w nim "zamrożona".
Według teorii strun, każde ciało fizyczne zbudowane jest ze strun o długości 10-33 cm. W myśl tej teorii horyzont zdarzeń zawiera całą masę czarnej dziury w postaci gigantycznej sieci strun. Informacja o obiekcie fizycznym nie zostaje więc pochłonięta przez czarną dziurę, tylko zatrzymana przez horyzont zdarzeń, a w końcu oddana w postaci promieniowania Hawkinga.


---------------


Nadchodzący cykl aktywności Słońca będzie o 30-50% silniejszy od poprzedniego. Poza tym rozpocznie się nawet o rok później - tak wynika z prognoz otrzymanych z modelu dynamiki Słońca.

Modelem dynamiki naszej gwiazdy zajmuje się zespół naukowców z National Center for Atmospheric Research (NCAR). Przewidywanie aktywności słonecznej z wieloletnim wyprzedzeniem pozwala przygotować się na burze słoneczne, które mogą zakłócić ruch satelitów, komunikację czy spowodować uszkodzenia w energetyce.

Naukowcy są pewni swoich prognoz - testując model na poprzednich ośmiu cyklach słonecznych wyznaczyli jego dokładność na 98%. Prognozy są tworzone w oparciu o obserwacje podpowierzchniowych ruchów pozostałości plam słonecznych w dwóch cyklach poprzedzających prognozowany cykl.

Słońce przechodzi 11-letnie cykle - od burzliwej aktywności po okresy spokojne i na odwrót. Od dłuższego czasu astronomowie obserwują cykle aktywności, jednak do niedawna nie byli w stanie z wyprzedzeniem oceniać siły i przebiegu takiego cyklu.

Aktywność Słońca ma duży wpływ na funkcjonowanie naszej cywilizacji - skutki burzy słonecznej mogą się odbić na funkcjonowaniu satelitów, zakłócić komunikację i energetykę. Burze słoneczne i powiązane z nimi zawirowania pola magnetycznego występują w regionach, w których obserwowane są plamy słoneczne. Zespół NCAR śledzi ewolucję plam, napędzaną przez strumień plazmy krążącej pomiędzy słonecznym równikiem a biegunami w ciągu 17-22 lat. Przepływająca plazma działa dla plam jak taśmociąg.

Plamy słoneczne powstają w słonecznej strefie konwekcji (zewnętrznej warstwie Słońca), w miejscach, gdzie linie pola magnetycznego są bardzo zagęszczone. Pole magnetyczne jest nieustannie rozciągane i skręcane przez obrót Słońca. Linie pola wznoszą się ku powierzchni tworząc dwubiegunowe plamy - zwykle na szerokościach heliograficznych bliższych równika. Po ich rozpadzie, w strumieniu plazmy pozostaje pewnien magnetyczny "odcisk" plamy. Strumień dotarłszy w okolice biegunów Słońca wnika z powrotem wgłąb strefy konwekcji na około 200 tysięcy kilometrów, po czym powoli wraca w stronę równika.

W modelu Predictive Flux-transport Dynamo Model naukowcy weryfikują podpowierzchniowy przepływ plazmy stosunkowo nową techniką - heliosejsmologią, śledząc fale dźwiękowe rozchodzące się we wnętrzu Słońca i poznając w ten sposób szczegóły wnętrza.

Według prognozy, w nadchodzącym, 24. cyklu aktywności Słońca, plamy pokryją ponad 2,5% tarczy Słońca. Cykl ma się rozpocząć pod koniec roku 2007 lub na początku 2008 - od 6 do 12 miesięcy później, niż średnio powinien się rozpocząć. Szczyt aktywności ma przypadać na 2012 rok. Wkrótce naukowcy zajmą się prognozowaniem kolejnego, 25. cyklu, którego aktywność osiągnie maksimum we wczesnych latach 20.

----------------


Na Słońcu pojawiła się plama, która zapoczątkowuje kolejny 11- letni cykl aktywności słonecznej. Na zaprezentowanym zdjęciu widać dużą plamę oznaczoną numerem 10980, jeszcze z poprzedniego cyklu oraz niewielką nową (nr 10981), która zwiastuje cykl nr 24.

Jednak, aby naukowcy uznali, że cykl nr 24 stał się dominujący, musi pojawić się jeszcze wiele nowych plam.

Plamy słoneczne to obszary na powierzchni Słońca związane z jego polem magnetycznym. Są o około 1000 stopni Celsjusza chłodniejsze od otoczenia. O ich występowaniu wiadomo od bardzo dawna. 11- letnia okresowość w liczbie występujących na Słońcu plam jest częścią pełnego 22-letniego cyklu związanego z polem magnetycznym naszej dziennej gwiazdy.
Maksimum aktywności słonecznej w cyklu nr 24 nastąpi w latach 2011- 2012. Można będzie wtedy oczekiwać gwałtowniejszych burz słonecznych, podczas których naładowana elektrycznie materia wyrzucana jest w przestrzeń. Po dotarciu w okolice Ziemi może ona spowodować utrudnienia w łączności radiowej, komunikacji satelitarnej czy problemy w sieciach energetycznych. Stworzy też większą szansę na wystąpienie zórz polarnych.

Plamy słoneczne są numerowane od 5 stycznia 1972 r. przez amerykańską agencję NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration), która zajmuje się m.in. monitorowaniem i przewidywaniem pogody kosmicznej.

------------


Cykliczna aktywnosc nie ma nic wspolnego ze zmiana biegunow Ziemi..
Zmiana biegunow ,a dokladnie roznica biegunowosci nastapila Jeden Raz.
Pamiec ludzka o tej zmianie jest tak mocna,ze pod roznymi postaciami proroctw powraca jak bumerang.. Zniszczenie Planety na Wspolczesnie wygladajaca zapisane jest bardzo wielu starozytnych zrodlach na calej Ziemi.


Bardzo waznym zapisem jest /i tez jest to zapisane na wszystkich kontynentach/ """" pomieszajmy im jezyk ,aby jeden czlowiek nie rozumial drugiego""" Pisanie o tym co bylo i odroznienie tego co bedzie,pomieszanie przeszlosci z przyszloscia to bledy jezykowe-pomieszanie jezyka...

Cywilizacja -Czlowiek faktycznie jest bardzo zagrozony,ale nie ze strony Slonca , czy jakis cial niebieskich z kosmosu ,lub obcych cywilizacji.
Co do dyskuscji na temat Historii Cywilizacji to proponuje;
- na podstawie wspolczesnych danych naukowych,paranaukowych,tresci swietych ksiag odtworzyc wyglad Planety,poziom Wiedzy,techniki,technologii.,przed Katastrofa to jest kiedy Biegunowosc byla zgodna,a Kontynenty Planety byly JEDNA CALOSCIA ???

-------------


Krzyżowanie się czasoprzestrzeni
Możliwość wglądu z jednej czasoprzestrzeni w drugą może wyjaśnić nam wiele fenomenów, rejestrowanych w trójwymiarowym świecie. Na płaszczyźnie piątego i szóstego wymiaru, gdzie modulują się tzw. prawdopodobieństwa, można uchwycić niektóre z tamtejszych obrazów. Wzorce te ukazują potencjalne alternatywy. Większa część potencjalnych możliwości nie zostaje jednak urzeczywistniona w świecie ziemskim.
Ponieważ obecnie wraz z planetą znajdujemy się w specyficznej konstelacji energetycznej, jest sprawą naturalną, że pojedyncze osoby zaczynają rejestrować obrazy ze stref zazębiania się wymiarów. Było to również możliwe we wcześniejszych stadiach, w jednych epokach bardziej niż w innych. W ten sposób jednostki mogły otrzeć się o przeszłość lub przyszłość, które w rzeczywistości są tylko innym kontinuum czasoprzestrzeni. Oznacza to, że ich zmysły mogły zobaczyć UFO – istoty z innych światów, aniołów, gości z innych planet, przewodników duchowych itp.
Subiektywne spostrzeżenia nie są w żadnym wypadku fałszywe, pochodzą z jednego i tego samego Wszechświata, w którym żyjemy my i inne istoty. Wykorzystując nowoczesną technikę, np. statki kosmiczne, istoty te trafiają do stref osiowych. Nie pochodzą więc z obcych przestrzeni, lecz z tego samego Uniwersum, tyle że z innej płaszczyzny, z innego kontinuum czasoprzestrzeni. Z tego względu dochodzi więc do popierania lub uporczywego odrzucania owych fenomenów. Zajęcie stanowiska w tej kwestii jest sprawą jednostki, a nie ogółu.

---------------

Zakreśliwszy coraz mniejszy promień odpowiadający Zapisom Nostrodamusa, możemy stwierdzić, iż ta siódma skała, meteor pędzący gdzieś tam w ogonie komety, uderzy w okolicach styku europejsko/afrykańskiej płyty tektonicznej, gdzieś w okolicy Uskoku Środkowo atlantydzkiego, to w europie odczujemy straszliwe trzęsienia ziemi i Tsunami.
W centurii 9, czterowiersz 11, zapisano

------------




Metoda Gaussa

Dzielimy liczbę roku przez 19, 4 i 7 i znajdujemy odpowiednie reszty a, b i c (dla 2006 a = 11, b = 2, c = 4 ).

Spisujemy z tabeli wartości liczb A i B dla danego roku - dla okresu 1900-2099 A = 24, B = 5

(tabela z wartościami dla innych lat).

Dzielimy (19a + A) przez 30 i znajdujemy resztę d [dla 2006 d = 23, bo (19 x 11 + 24) : 30 = 7 reszty 23].

Dzielimy (2b + 4c + 6d + :) przez 7 i znajdujemy resztę e [dla 2006 e = = 2, bo (2 x 2 + 4 x 4 + 6 x 23 + 5) : 7 = 23 reszty 2].





Obliczamy d + e i tę sumę dodajemy do liczby 22 [dla 2006 d + e = 23 + 2 = = 25; 25 + 22 = 47].
Uzyskany wynik informuje o dacie Wielkanocy. Jeśli wynosi 31 lub mniej, to wskazuje odpowiednią datę marca, jeśli natomiast jest większy od 31, to po odjęciu 31 wskazuje odpowiednią datę kwietnia. (Tak więc w 2006 roku Wielkanoc przypadnie 16 kwietnia, ponieważ 47 - 31 = 16).






Niekiedy poprzez chaos naszego życia spoglądamy w niebo pełne gwiazd. Tam jest kosmos ,tak daleka perspektywa i tak silna za jakimś ideałem tęsknota, poprzez którą człowiek już od tysiącleci próbuje ogarnąć swoim umysłem choćby małą cząstkę tajemnic świata, praw i mechanizmów życia.




T2Me*T2Z*T2Ma*T2S*T2N R3Me*R3Z*R3Ma*R3S*R3N
--------------------------------------- = Fi 7 = ---------------------------------------
T2W*T2J*T2U*T2P 24*R3W*R3J*R3U*R3P



(27.7729412) 29.0344418 (29.0096256)




powiem wam tyle jak uwaznie przeczytaliscie to sie kapliscie rok 2012 juz byl poprostu osoba od kalendarzy pomylila sie o pare lat pozdro

Załączone miniatury

  • planeta_x.jpg

  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych