Stałem się szczęśliwym posiadaczem super wypasionego zestawu komputerowego.. zestaw ten to komputer <b>atari 800 XE</b> z magnetofonem oraz dwoma joystickami... wraz z szarym magnetofonem zapakowanym w ekstrawaganckie czerwone pudełko. Przezorni rodzice wcześniej już nabyli droga kupna, w sobie tylko znanym źródle kabel do połączenia z telewizorem, tak więc można było rozpocząć szał wigilijnego testowania prezentu.
Wgranie programu bylo dość problematyczn, ponieważ wymagało ustawienia taśmy magnetofonowej w odpowiednim miejscu - na szczęście po paru próbach można było dojść do perfekcji. Następnie należało włączyć ATARI trzymając wciśnięte klawisze START I SELECT i puścić taśmę w magnetofonie i.. czekać
wpatrując się w hipnotyczny napis "LOADING" wzrokiem pełnym zafascynowania. Gdy emocje już opadły, po około 20 minutach zaczynał się horror ... SELF TEST - tak brzmiało imię potwora który niweczył moje plany pogrania w Boulder Dash.
Po kilku dniach i bezsennych nocach odkryłem, że aby wgrać jakikolwiek
program należy:
-zmusić wszystkich domowników do opuszczenia pomieszczenia z komputerem
-uzbroić się w cierpliwość
-Wynegocjować z mamą, żeby w tym czasie nie robiła prania (szum wody z łazienki mógł powodować błędy)
-i najważniejsze ! pod żadnym pozorem nie mowić "zaraz będę grać" -jak w filmach grozy bohater ktory mowi "zaraz wracam " nie wraca...
Gdy już urządzenie udowodniło swoją przewagę nad uzytkownikiem i zdecydowało, ze już czas pokazać swoje obliczeniowe możliwości na ekranie pojawiła sięmoja pierwsza gra: Boulder Dash - zbieranie diamentów na 2 wymiarowej planszy uciekając przed kamieniami spadającymi z wielkim grzmotem na bohatera gry, który drążył korytarze w poszukiwaniu skarbów. Nie mogłem się oderwać.. biegałem, krzyczałem "szybciej ", "uważaj" tak jak by to miało mi pozwolić przetrwać i dojść do następnego poziomu. Lecz co wieczoór pojawiał się ten sam problem.. wyłączyć komputer na noc? Czy jutro uda mi sie pograć? Czy będę skazany na cierpienia przy ładowaniu gry ?
Oczywiście teraz trochę to przejaskarawiam.. ale z punktu widzenia 8-9 latka to byl poważny problem.
Dzięki wrodzonej chęci ułatwienia sobie wszystkiego co łatwe, bardzo szybko odkrylem co to są Cartrige. Pudełko wielkości paczki papierosów podłączone z tyłu komputerka. Radość moja sięgnęła zenitu, gdy po drugiej stronie ulicy otwarto sklep komputerowy w którym nabyć mogłem za moje skromne kieszonkowe taki własnie cartrige.
Szybko poznałem przyjemność latania samolotem w grze RIVE RAID (ech do tej pory czasem katuje to na PC ). Prosta gra – rzeka, wysepki i lecący nad nimi samolot bojowy, którym My sterowaliśmy.
W pewnej chwili z przerażeniem stwierdziłem po kolejnej wymianie gry, na tym razem ROBBO którego producentem byla polska firma LK AVALON, że nie tylko ja korzystam w domu z mojego cudownego komputera..Nie wiem ilu z was zna to z autopsji, ale coraz trudniej było mi się do niego dostać, ponieważ.. nie, nie młodsza siostra, ani starszy brat, lecz rodzice zaczęli grać w Robbo. Gra typu bolder dash.. Maly robocik zbiera śróbki w labiryntach. Świetna muzyczka, jak na możliwości ATARI, ciekawa grafika ( do dziś dnia uważam, że lepiej wyglądał Robbo na Atari niż na PC) i o ile pamiętam, bardzo długi czas grania, ponad 60 labiryntow do przejścia.
Ale w między czasie pojawiła sie nowość na rynku: System TURBO 2000 do Atari.
W duzym uproszczeniu wyglądało to tak: wyruszało się na giełdę komputerową z magnetofonem od atari w ręku i tam elektronik podłączał kabelek, wpinał cartrige do komputera, a za usługi kasowal tyle pieniędzy ile daliśmy za cały zestaw: komputer plus magnetofon. Dzięki urządzeniu nie pojawiał się już komunikat: SELF TEST przy wczytywaniu gry z kasety. Gra nie zajmowała już połowy strony kasety 60min. A wczytanie trwało parę sekund. Radość moja nie miała końca. Umierały kolejne joysticki. Głód gier nasilał siś z każdą chwilą.
Na rynku prasy komputerowej krolował Bajtek. Jaka szkoda, że nie dawali wtedy kasety z grami do czasopisma
Tak w dużym skrócie wyglądały moje boje z pierwszym własnym (otrzymanym na gwiazdke od rodzicow) komputerem domowym
A teraz technicznie o samym komputerku :
ATARI 800 XE
Procesor (CPU) MOS 6502C
Prędkość CPU 1,79MHz
Koprocesory GTIA (video), POKEY (DŸwiêk, We/Wy), ANTIC (Video), FREDDY (pamięć)
Pamięć RAM 64 kB
Pamięć ROM 24 kB
Tryby graficzne 11 trybów, maximum: 320 x 192
Liczba kolorów 16 kolorów z 16 odcieniami
Tryby tekstowe 5 trybów, maximum: 40 x 24
Dźwięk 4 kanały, 3,5 oktawy
Porty TV, monitor, port kartdridża, port rozszerzenia, port SIO (magnetofon, stacja dysków, drukarka itp.), 2 porty joysticków
System operacyjny Atari Basic
Wymiary 35 (S) x 23.5 (G) x 6.5 (W) cm / 1.4 kg
Zasilacz zewnętrzny, 5V prąd stały
Rok rozp. produkcji 1985
Jest to wstęp do dalszej części moich rozważań o „starych komputerach”. Nie tylko 8 bitowych ale też pierwszych PeCetach lekko egzotycznych w polsce APPLE. Postaram sie jak najwierniej opisać "moje boje z......" każdym zabytkiem, z którym miałem doczynienia. Musze przyznać, że wiele komputerków przewinęło się przez moje ręce w przeciągu 20 prawie lat! Kiedyś jako zafascynowane dziecko a teraz zawodowo. Mam nadzieje, że nie jednemu z was się łezka w oku zakręci wspominając dawne czasy...
Zapraszam do dzielenia sie opiniami, propozycjami, fotkami swoich zapomnianych już leżących na dnie piwnicy komputerkow.
Gorąco zachęcam do dyskusji na ten temat. Jestem otwarty na wszelkie propozycje.